Jak powiedział Li Bin, szef komisji ds. planowania rodziny, gdyby 30 lat temu nie wprowadzono tej polityki, w Chinach urodziłoby się w ciągu ostatnich trzech dekad 400 milionów ludzi więcej, a świat znalazłby się na progu wyczerpania wszelkich zasobów naturalnych. Głównymi środkami ograniczania przyrostu naturalnego są w Chinach wysokie kary pieniężne za nadprogramowe urodzenia, sterylizacja oraz szeroki dostęp do antykoncepcji i aborcji.

– Zwykli Chińczycy coraz częściej narzekają, że ta polityka uderza głównie w biednych. Bogaci mają często sporo dzieci, bo stać ich na płacenie kar – mówi “Rz” Yiyi Lu, politolog z Instytutu Polityki Chińskiej Uniwersytetu Nottingham. – Niektóre gwiazdy pop szczycą się licznym potomstwem, co wzbudza w ludziach frustrację – dodaje.

Obrońcy praw człowieka zarzucają chińskim władzom notoryczne łamanie tych praw poprzez praktyki przymusowego przerywania ciąży i sterylizacji. Na początku września, po odsiedzeniu czteroletniego wyroku, wyszedł na wolność 39-letni Chen Guangcheng, niewidomy aktywista prowadzący kampanię przeciw przymusowej aborcji. Kilka lat temu oskarżył on władze prowincji Shandong o zmuszenie do aborcji i sterylizacji 7 tysięcy kobiet.

Coraz częściej mówi się też o znacznej przewadze urodzeń męskich noworodków nad żeńskimi. W chińskiej kulturze tradycyjnie preferowane jest męskie potomstwo, więc wielu rodziców robi wszystko, by jedno dozwolone dziecko było płci męskiej. Dzięki rozpowszechnieniu ultrasonografów rodzice mogą łatwo sprawdzić płeć dziecka i jeśli jest to dziewczynka, często decydują się na aborcję. W efekcie np. w mieście Wuxue w południowej części kraju na 100 dziewczynek przypada aż 197 chłopców. Według demografów w 2020 r. w Chinach będzie żyło 50 milionów młodych mężczyzn niebędących w stanie znaleźć sobie partnerki. Nadmiar kawalerów już dziś jest poważnym problemem: na prowincji rozpowszechnił się handel kandydatkami na żony oraz praktyka porywania kobiet w celu zmuszenia ich do małżeństwa. W 2009 r. policja wykryła w jednej z wiosek w prowincji Shanxi 25 żon-niewolnic. Mężczyźni kupili je od handlarzy żywym towarem, płacąc za jedną równowartość 14 tys. złotych.

– Zaniepokojenie Pekinu wzbudziły również prognozy, że w kraju będzie wkrótce zbyt mało pracujących, by zapewnić byt rosnącej masie żyjących coraz dłużej emerytów – podkreśla Yiyi Lu. Choć oficjalnie rząd przedstawia politykę jednego dziecka jako wielki sukces, w 2011 r. zamierza na próbę złagodzić jej zasady w pięciu prowincjach.