Stara Unia nie chce preferencji dla nowych państw

Stara UE broni swej pozycji. Berlin krytykuje preferencje dla nowych państw

Publikacja: 08.10.2010 03:48

Jacek Saryusz-Wolski

Jacek Saryusz-Wolski

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek JD Jerzy Dudek

[i]Korespondencja z Brukseli[/i]

– Nie wierzymy w sens kwot narodowych. Nominacje powinny być dokonywane na podstawie kompetencji. Rząd niemiecki jest przeciwny kwotom – powiedział „Rz” rzecznik prasowy przedstawicielstwa Niemiec przy UE. Tę opinię przedstawił publicznie w Brukseli Werner Hoyer, sekretarz stanu w rządzie Anegli Merkel. Według niego taki system mógłby zmniejszyć szanse Helgi Schmidt, niemieckiej kandydatki na zastępcę sekretarza generalnego w nowej unijnej dyplomacji.

Berlin nie jest jedyną stolicą, która chce zachowania status quo, a więc dominacji starych państw członkowskich w unijnych służbach zajmujących się stosunkami zewnętrznymi. W najbliższych miesiącach rusza unijna dyplomacja w nowej strukturze i z nowymi kompetencjami jako Europejska Służba Działań Zewnętrznych (ESDZ). Nazwa nowa, ale większość, bo dwie trzecie zatrudnionych, będzie przeniesiona z istniejących departamentów w Komisji Europejskiej i Radzie UE. A tam pracowników z nowych państw członkowskich prawie nie ma.

Jeśli w polityce zatrudniania nowych nie będzie pozytywnej dyskryminacji, a więc preferencji dla nowych państw członkowskich, to sytuacja przez długie lata się nie zmieni.

Niepokój Berlina, ale także Londynu, Paryża czy Brukseli (Belgowie mają w unijnych służbach zagranicznych wyjątkowo liczną reprezentację), wywołuje teraz stanowisko Parlamentu Europejskiego. Przez długi czas wydawało się, że jedynym zwolennikiem kwot jest eurodeputowany PO Jacek Saryusz-Wolski. Przekonał on jednak innych, i dwie kluczowe komisje Parlamentu Europejskiego przyjęły jego pomysł wyznaczenia docelowych poziomów zatrudnienia dla poszczególnych państw członkowskich.

– Chcemy powtórki rozporządzenia, które zostało zastosowanie w Komisji Europejskiej po rozszerzeniu w 2004 roku. Wtedy zdecydowano, że przez kilka lat będzie się organizować konkursy dla kandydatów tylko z nowych państw członkowskich – tłumaczył Saryusz-Wolski. I taki zapis znalazł się w opinii przygotowanej przez Komisję Spraw Zagranicznych, której wpływowym członkiem jest Saryusz-Wolski. Cele miałyby być spełnione w ciągu dziesięciu lat.

[wyimek]Eurodeputowany PO przekonał swoich kolegów z parlamentu do walki o kwoty narodowe[/wyimek]

Pod wpływem tych argumentów Komisja Budżetowa chwilowo zamroziła środki na zatrudnianie dyplomatów, czekając na gwarancje ze strony szefowej ESDZ Catherine Ashton. Decyzja Komisji Budżetowej wynika z woli wzmocnienia roli PE w procesie nominacji unijnych dyplomatów. Zależy nam przede wszystkim na zachowaniu równowagi geograficznej – skomentowała Sidonia Jędrzejewska, eurodeputowana PO, która jest parlamentarnym sprawozdawcą budżetu UE na 2011 rok. Taki upór nie podoba się szefowej ESDZ. – Ashton jest wściekła na parlament – mówi nam nieoficjalnie jeden z dyplomatów w Brukseli.

Jej rzeczniczka przekonuje „Rz”, że kwoty narodowe nie mają sensu. – Doprowadzą do sytuacji, w której potencjalni znakomici kandydaci ze starych państw UE nie będą mieli szans na zatrudnienie w ESDZ przez dziesięć lat – tłumaczy „Rz” Maja Kocijancic. Według niej takie preferencje negatywnie naznaczyłyby zwycięskich kandydatów z nowych państw członkowskich, którzy mogliby być postrzegani jako osoby niekompetentne, które zatrudnienie znalazły tylko dzięki preferencjom narodowym. Zapewnia, że Ashton i bez kwot będzie dbała o znaczącą reprezentację ze wszystkich państw członkowskich.

Ofensywy PE przestraszyły się też stolice starych państw członkowskich i rozpoczęły bardzo silny lobbing w PE. Jak się nieoficjalnie dowiadujemy, Berlin naciska na Elmara Broka, kluczowego eurodeputowanego CDU, który jest postacią wiodącą w negocjacjach o ESDZ. Niekorzystny dla Polski jest fakt, że sprawozdawcą głównego raportu o zasadach zatrudnienia jest niemiecki socjalista.

Przez cały następny tydzień będą trwały konsultacje w Komisji Prawnej PE, która zagłosuje nad raportem w poniedziałek 18 października. Zaraz potem ma się odbyć głosowanie na sesji plenarnej. Od niego ostatecznie zależy, czy kwoty narodowe znajdą się w ostatecznym stanowisku PE. Jeśli tak, z całą pewnością czeka nas wojna z Ashton i unijną radą, gdzie kwoty popiera głównie Polska i inne nowe państwa członkowskie.

[i]Masz pytanie, wyślij e-mail do autorki [mail=a.slojewska@rp.pl]a.slojewska@rp.pl[/mail][/i]

[i]Korespondencja z Brukseli[/i]

– Nie wierzymy w sens kwot narodowych. Nominacje powinny być dokonywane na podstawie kompetencji. Rząd niemiecki jest przeciwny kwotom – powiedział „Rz” rzecznik prasowy przedstawicielstwa Niemiec przy UE. Tę opinię przedstawił publicznie w Brukseli Werner Hoyer, sekretarz stanu w rządzie Anegli Merkel. Według niego taki system mógłby zmniejszyć szanse Helgi Schmidt, niemieckiej kandydatki na zastępcę sekretarza generalnego w nowej unijnej dyplomacji.

Pozostało 90% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1020
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1019
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1017