Stowarzyszenie Osób Poszkodowanych w wyniku Nielegalnych Adopcji jeszcze w tym miesiącu wystąpi do Prokuratury Generalnej Hiszpanii z wnioskiem o zbadanie około 400 przypadków dzieci, które mogły zostać uprowadzone.
Według szacunków stowarzyszenia w latach 1920 – 1990 w całym kraju mogło zostać nielegalnie adoptowanych nawet 300 tys. dzieci. Proceder ten dotąd wiązano głównie z wojną domową (1936 – 1939) i rządami generała Francisca Franco. Dzieci zabitych, zaginionych i uwięzionych republikanów nie były powierzane krewnym, ale przechodziły pod opiekę państwa celem resocjalizacji. Tak jak mali Hiszpanie, wysłani przez rodziców za granicę, często do Związku Radzieckiego, a następnie repatriowani przez rząd. Lewicowy sędzia Baltasar Garzón szacuje liczbę dzieci odebranych rodzinom z przyczyn politycznych na 30 tys.
To aż dziesięć razy mniej niż 300 tys. skradzionych dzieci, o których mówi adwokat stowarzyszenia poszkodowanych Enrique Vila, cytowany wczoraj przez gazetę „ABC”. Jest on przekonany, że już po odwołaniu frankistowskich ustaw w Hiszpanii działała mafia, która kradła noworodki z prywatnych klinik i szpitali i sprzedawała je chętnym do adopcji.
Vila twierdzi, że przypadki, które stowarzyszenie poszkodowanych przekaże prokuraturze, są doskonale udokumentowane. Dołączono do nich wyniki badań DNA i zeznania matek przekonanych, że ich dzieci zostały porwane ze szpitala niedługo po porodzie. Wprowadzono je w błąd, mówiąc, że urodziły się martwe lub zmarły zaraz po przyjściu na świat.
Vila przez 15 lat badał biologiczne pochodzenie adoptowanych dzieci. W około 15 proc. przypadków nie sposób było ustalić, kim są ich biologiczni rodzice. Czasami opiekunowie wprost przyznawali, że kupili dziecko. Ponieważ w Hiszpanii żyje około 2 milionów osób wychowanych przez rodziny zastępcze, wspomniane przez Vilę 15 proc. przypadków daje właśnie 300 tys. osób, które mogły trafić nielegalnie do nowych rodzin. Ich sprawy nie uległy przedawnieniu, bo skutki przestępstw trwają do dziś. Na ławie oskarżonych mogą zasiąść lekarze, pielęgniarki, położne i rodzice, którzy sfałszowali dokumenty. Osoby uprowadzone ze szpitali publicznej służby zdrowia będą mogły żądać odszkodowań od państwa.