Jemeńska opozycja wezwała do szybkiego przekazania władzy wiceprezydentowi. Abd Rabu Mansur Hadi pełni obowiązki szefa państwa od soboty, gdy ranny w piątkowym ataku na pałac prezydencki Saleh udał się na leczenie do Arabii Saudyjskiej.
– Ludzie go szanują. Teraz może pokazać, że na to zasługuje – powiedziała Tawakul Karman, jedna z wiodących postaci opozycji. Ostrzegła jednak, że jeśli Hadi nie przeprowadzi natychmiastowych reform, to „ludzie zgotują mu ten sam los, co Salehowi”.
Na ulicach stolicy kraju, Sany, Jemeńczycy nadal demonstrowali radość z powodu „obalenia reżimu”. Niewykluczone jednak, że ich entuzjazm był przedwczesny. Ranny Saleh przeszedł w Rijadzie dwie operacje i według wiceprezydenta Hadiego szykuje się do powrotu do kraju.
Opozycja chce temu za wszelką cenę zapobiec. Nie ma jednak w jej gronie zgody, co miałoby nastąpić po Salehu. Słaba i podzielona, składa się z luźnej koalicji partii politycznych, byłych członków reżimu, dowódców plemiennych, wojskowych i zbuntowanej młodzieży. Ta ostatnia nawołuje do stworzenia rządu ekspertów i do pokojowego przekazania władzy. Dowódcy plemienni mają inne plany. Potężna federacja plemienna Haszed ponownie przypuściła ataki na posterunki wojskowe. I to mimo iż jej dowódca szejk Sadek al Ahmar zgodził się na rozejm zaproponowany w niedzielę przez władze.
Gdy miesiąc temu Saleh trzykrotnie odmówił podpisania planu przekazania władzy opracowanego przez opozycyjne partie i Radę Współpracy Zatoki Perskiej, al Ahmar stanął na czele powstania przeciw prezydentowi. To on ma odpowiadać za piątkowy atak na pałac prezydenta. I wszystko wskazuje na to, że nie ma zamiaru pozostawić młodzieży kształtowania przyszłości Jemenu.