To efekt artykułu w rosyjskiej gazecie „Kommiersant", która napisała, że „mimo rezygnacji z członkostwa w NATO i proklamowania neutralnego statusu Ukrainy prezydent Wiktor Janukowycz wybrał kurs na zbliżenie z sojuszem". „Kommiersant" powołuje się na program tegorocznej współpracy Kijowa z sojuszem w ramach Komisji NATO-Ukraina, który został uzgodniony 23 lutego. Dzień później rząd Mykoły Azarowa zatwierdził roczny program współpracy Ukrainy z NATO.
„Kijów i NATO omawiają tak newralgiczne dla Moskwy tematy, jak przyszłość rosyjskiej Floty Czarnomorskiej na Krymie, obrona przeciwrakietowa (...), bezpieczeństwo energetyczne, a nawet koncepcja polityki zagranicznej Ukrainy" – pisze gazeta. Przypomina, że będąc w opozycji, Janukowycz „robił wszystko, by nie dopuścić do ćwiczeń NATO, ale gdy został prezydentem, ćwiczenia nie dość, że się odbywają, to jeszcze w prowokacyjny sposób".
Pierwszym poważnym konfliktem między Moskwą a Kijowem miał być spór z powodu niedawnych manewrów sił morskich Ukrainy i NATO „Sea Breeze 2011" na Morzu Czarnym. Wpłynięcie amerykańskiego krążownika rakietowego USS „Monterrey" na Morze Czarne Moskwa oceniła jako zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego Rosji.
„Kommiersant" wskazał, że jeszcze niedawno na Kremlu cieszono się z podpisania umowy z Ukrainą o przedłużeniu stacjonowania na Krymie rosyjskiej floty w zamian za obniżki cen gazu. Powód? Na długo zamykało to Ukrainie drogę do NATO, „ponieważ do sojuszu nie przyjmuje się państw, na których terytorium znajdują się obce bazy wojskowe".
Zarzuty Kremla zaskoczyły Ukraińców. – Rosja z jednej strony zapewnia, że Ukraina jest jej partnerem strategicznym, z drugiej wywiera na nas presję gospodarczą – mówił Serhij Hrynewecki z Komisji ds. Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony w ukraińskim parlamencie. Jego zdaniem przepisów o „statusie pozablokowym" nie należy rozumieć w taki sposób, że Ukraina powinna być odsunięta od budowy europejskiego systemu bezpieczeństwa.