– To najbardziej upokarzający dzień w moim życiu – stwierdził Rupert Murdoch, który razem z synem Jamesem stawił się wczoraj w Londynie przed komisją parlamentarną badającą nielegalne stosowanie podsłuchów przez gazetę „News of the World".
Murdoch od kilku dekad wywierał ogromy wpływ na brytyjską politykę. Należące do niego m.in. najpoczytniejszy brukowiec „The Sun" i niedzielna bulwarówka „News of the World" budziły lęk wśród polityków. Gazety potrafiły niszczyć kariery lub decydować o wyniku wyborów. Murdoch przyznał wczoraj otwarcie, że przez wiele lat popierał konserwatystów, ale gdy uznał, że lepsi dla jego interesów będą laburzyści, zmienił front.
– Elity nie kryją radości, że nietykalny Murdoch musiał stanąć przed komisją – mówi „Rz" prof. George Brock, szef wydziału dziennikarstwa City University w Londynie. Przesłuchanie przyciągnęło przed telewizory miliony widzów. Trzeba było je jednak przerwać, gdy jedna z osób na sali zaatakowała 80- letniego Murdocha pianką do golenia.
Afera, która zatrzęsła imperium Murdocha, zaczęła się kilka lat temu, kiedy jeden z dziennikarzy „News of the World" został oskarżony o nielegalne podsłuchiwanie celebrytów i polityków. Szefowie zapewnili, że to pojedynczy przypadek, i sprawa ucichła. Dwa tygodnie temu skandal wybuchł z wielokrotnie większą siłą. Okazało się, że wynajmowani przez gazetę hakerzy włamywali się m.in. do telefonu zaginionej nastolatki Milly Dowler.
Jak się później okazało, dziewczyna została zamordowana, ale gazeta, pisząc artykuły na podstawie zdobytych nielegalnie informacji i wymazując nagrania znajdujące się w skrzynce, rozbudziła nadzieje, że nastolatka żyje. Rupert Murdoch zapewniał, że o niczym nie wiedział i czuje się oszukany przez podwładnych.