Wczoraj po południu do Warszawy zjechało kierownictwo Unii Europejskiej, wielu szefów państw i rządów krajów UE, a także prezydenci pięciu z sześciu państw Partnerstwa – Armenii, Azerbejdżanu, Gruzji, Mołdawii i Ukrainy.
Problem stanowił udział delegacji białoruskiej. Nie zaproszono prezydenta Aleksandra Łukaszenki, ale ministra spraw zagranicznych Siarhieja Martynau. Mińsk postanowił więc, że szefem delegacji zostanie ambasador Białorusi w Warszawie Wiktar Gajsionak, co z kolei wywołało sugestie, że może zostać potraktowany inaczej niż pozostali uczestnicy. Pojawiła się możliwość, że ambasador zbojkotuje szczyt – ale wczoraj była nadzieja, że tak się nie stanie.
Do Polski przyjechała natomiast grupa białoruskich opozycjonistów, z którymi spotkał się premier Donald Tusk, szef MSZ Radosław Sikorski i szef Rady Europejskiej Herman van Rompuy. A podczas kolacji w warszawskim Centrum Nauki Kopernik, która rozpoczęła szczyt, polski premier mówił przywódcom europejskim o propozycji pakietu wielu inicjatyw, które mogłyby zostać zaproponowane Mińskowi. Według PAP nie byłaby stawiana konieczność odejścia prezydenta Aleksandra Łukaszenki, ale niezbędne byłyby demokratyczne wybory parlamentarne i powszechna amnestia dla więźniów politycznych. W zamian Mińsk mógłby liczyć m.in. na kredyt MFW i wsparcie EBOR oraz Europejskiego Banku Inwestycyjnego.
Do propozycji Tuska krytycznie odniósł się białoruski opozycjonista Aleś Michalewicz, który uznał, że jest to pomysł „handlu z terrorystą" (Łukaszenką). Michalewicz i kilku innych opozycjonistów spotkali się z niemiecką kanclerz Angelą Merkel, która zapowiedziała, że Niemcy twardo żądać będą zwolnienia więźniów politycznych.
W projekcie deklaracji końcowej szczytu, nad którym do końca trwały prace, znalazło się kilka ważnych sformułowań. Przede wszystkim wskazano w nim, że Partnerstwo ma „wspierać proces reform w krajach Europy Wschodniej" dla „przyspieszenia ich politycznego stowarzyszenia i ekonomicznej integracji" z UE. Najaktywniejsi w przeprowadzaniu reform będą mogli liczyć na większe wsparcie Unii.