Delegacja rządu Namibii opuściła Berlin z niecodziennym bagażem. Znajdowało się w nim dwadzieścia czaszek członków plemienia Herero i Nama zamordowanych w ludobójczych akcjach niemieckich kolonizatorów ponad sto lat temu. Spoczywały w berlińskiej klinice Charité, dokąd trafiły po masakrach zbuntowanych plemion.
Ciała zabitych pozbawiono głów, które wysyłano jako preparaty do niemieckich klinik. Tam zajmowali się nimi antropolodzy, udowadniając wyższość białej rasy nad ludami Afryki. „Die Zeit" przypomniał, że kilkadziesiąt lat później w zupełnie innej scenerii podobne badania prowadził Josef Mengele.
– Zwracamy szczątki pomordowanych, zdając sobie sprawę, że był to niechlubny rozdział naszej nauki – powiedział na uroczystości przekazania czaszek szef Charité Max Einhäpl. Nie zamyka to jednak sprawy. W niemieckich klinikach i innych instytucjach znajduje się jeszcze... siedem tysięcy takich czaszek. Pochodzą w większości z Namibii. Czyli dawnej Afryki Południowo-Zachodniej, która była kolonią Niemiec przez ponad trzy dziesięciolecia do 1918 roku. Władze Namibii żądają ich zwrotu od lat. – Pozwoli to naszemu narodowi odzyskać godność i wyleczyć rany przeszłości – argumentuje rząd Namibii.
Po latach Niemcy zgodzili się zwrócić szczątki. Jednak przedstawiciele rządu nie czują się zobowiązani do przeprosin za akcje wojsk cesarskich. Doszło do nich w czasie powstania w latach 1904 – 1908. Rozpoczęło się ono od ataków na osadników: już w pierwszych dniach zamordowano ponad stu z nich.
Ciała zabitych pozbawiano głów, które wysyłano jako preparaty do klinik