Organizacja zrzeszająca 22 kraje arabskie wycofała swoje poparcie dla reżimu Baszara Asada, który, próbując od kilku miesięcy stłumić antyrządowe demonstracje, zabił już 3,5 tysiąca osób. W sobotę 18 krajów zagłosowało za zawieszeniem Syrii w prawach członka. Większość poparła też nałożenie na reżim sankcji ekonomicznych i politycznych.

Zdaniem ekspertów to wyjątkowo dotkliwy cios dla prezydenta Asada, który przekonuje, że fala protestów to zachodni spisek wymierzony w Arabów.

– To ogromne polityczne upokorzenie. Liga Arabska obróciła się wcześniej przeciwko Libii rządzonej przez Muammara Kaddafiego, ale to nie był liczący się arabski kraj. Syria stanowi fundament Ligi Arabskiej. Zawieszenie tak ważnego członka ostatni raz miało miejsce w latach 70., kiedy wykluczono Egipt po podpisaniu traktatu pokojowego z Izraelem – mówi „Rz" Wafik Moustafa z Conservative Arab Network w Londynie. Jego zdaniem stanowisko krajów arabskich może ułatwić przyjęcie przez ONZ rezolucji potępiającej Syrię. – Do tej pory blokowały ją Rosja i Chiny, bliscy sojusznicy Damaszku – podkreśla dr Moustafa.

Informacja o zawieszeniu Syrii i zapowiedź wsparcia dla opozycji wzbudziła falę entuzjazmu w wielu syryjskich miastach. Władze odpowiedziały demonstracjami swoich zwolenników. Podczas jednej z nich w mieście Hama siły bezpieczeństwa zastrzeliły cztery osoby, które zaczęły wznosić hasła wzywające do obalenia reżimu. Zaatakowano też placówki dyplomatyczne krajów Ligi Arabskiej.

Chociaż 70 proc. mieszkańców Syrii to sunnici, krajem rządzi sekta alawitów, która wywodzi się z szyizmu. Kraje sąsiedzkie obawiają się, że działania reżimu doprowadzą do wojny religijnej, która rozleje się na cały region.