Korespondencja ze Sztokholmu
Kościół ewangelicko-luterański przeżywa kryzys. Maleje liczba wiernych, a tym samym wpływy z podatków. – Liczba członków spada, ale nie jest to zapaść – zapewnia „Rz" sekretarz prasowy Kościoła Szwecji Kristiina Ruuti. Odchodzi z niego jeden procent wiernych rocznie. W ubiegłym roku do Kościoła ewangelicko-luterańskiego należało 70 procent ludności.
Według Kristiiny Ruuti na zamknięcie na zimę decydują się jedynie stare kościoły na słabo zaludnionych terenach. Ludność przeprowadza się do miast, świątynie na wsiach są więc puste. A ponieważ koszty energii poszybowały wysoko i opłacenie rachunków za prąd stało się prawdziwym wyzwaniem, wolą zrezygnować z odprawiania nabożeństw w zimie.
W diecezji Uppsala, gdzie jest około 300 kościołów, zamknięcie na zimę planuje od dziesięciu do piętnastu. – Organizujemy obrządki w innych miejscach – tłumaczy dziennikowi „Dagens Nyheter" przedstawiciel diecezji Björn Björck. Obawia się, że mieszkańcy mogą uznać, że nie otrzymują posług, za które płacą, na przykład w przypadku pogrzebów. Wykazuje pełne zrozumienie dla pomysłów niektórych kościołów, które oferują pakiety ślubne, by móc się utrzymać.
W Söderby Karl (55 km na wschód od Uppsali) planowane jest zamknięcie dwóch kościołów między 6 stycznia a Wielkanocą. Ogrzewanie kosztuje tutejszą wspólnotę 360 tys. koron (ponad 163 tys. złotych) rocznie. Sprzedała już plebanię, wystawiła na sprzedaż szkołę. Planuje pozbycie się kolejnych budynków. Pastorzy z Söderby Karl są świadomi, że nabożeństwa stanowią coraz mniejszy fragment działalności duszpasterskiej. W ubiegłą niedzielę do kościoła przyszły tylko trzy osoby. Chcą dostosować się do nowych realiów. Na przykład zainwestować w organizowanie uroczystych ceremonii ślubnych z obiadem i zaprzęgiem w cztery konie czystej krwi arabskiej. Uważają, że Kościół powinien się zaangażować w budowanie i prowadzenie domów opieki dla ludzi starszych.