Dalej od Unii, bliżej do USA?

Brytyjczycy i Amerykanie znów mówią o „specjalnych relacjach“ i największym sojuszu w historii świata

Publikacja: 15.03.2012 03:30

David Cameron i Barack Obama polecieli do Dayton w Ohio na mecz akademickiej ligi koszykówki

David Cameron i Barack Obama polecieli do Dayton w Ohio na mecz akademickiej ligi koszykówki

Foto: AP

– Nasz sojusz jest kluczowy, jest niezbędny dla prosperity i bezpieczeństwa, i to nie tylko naszych własnych obywateli, ale również dla ludzi na całym świecie – mówił wczoraj prezydent Barack Obama na wspólnej konferencji z premierem Davidem Cameronem. Podkreślił, że stosunki między Stanami Zjednoczonymi i Wielką Brytanią są „silniejsze niż kiedykolwiek". Również Cameron podkreślał wczoraj, że Wielką Brytanię i USA „łączy duchowe pokrewieństwo".

Przyjęcie godne króla

W artykule opublikowanym jeszcze przed wizytą na łamach „Washington Post" obaj przywódcy pisali zaś o „specjalnych", „wyjątkowych" i „zasadniczych" relacjach. A Amerykanie bardzo się starali, aby brytyjski premier naprawdę poczuł się w USA wyjątkowo. Jako pierwszy przywódca obcego państwa Cameron dostał więc zaproszenie, aby towarzyszyć Obamie na pokładzie Air Force One. Politycy razem polecieli do Ohio na mecz akademickiej ligi koszykówki. W Waszyngtonie na cześć gościa oddano zaś 19 armatnich salw i wyprawiono wielkie przyjęcie. – Obama nie musiał robić aż tak wiele, aby pokazać, jak ważne są dla niego specjalne relacje z Wielką Brytanią. Rozwinął jednak przed Cameronem czerwony dywan, aby scementować relacje między Londynem a Waszyngtonem – zauważa w rozmowie z „Rz" dr James Boys, politolog z American International University w Londynie.

Wspólne misje, inwestycje...

Zdaniem ekspertów Obama  się zorientował, że mimo prób skupienia uwagi na Pacyfiku i innych liderach świata dużo łatwiej jest mu zadzwonić do tradycyjnego sojusznika, który również mówi po angielsku i ma podobne wartości, interesy gospodarcze, polityczne czy wywiadowcze.

Wielka Brytania jest najważniejszym sojusznikiem Amerykanów w Afganistanie.  Londyn utrzymuje tam – mimo niechęci brytyjskiej opinii publicznej – 9500 żołnierzy.  Podobnie jak Waszyngton chciałby jednak opuścić tamten kraj tak szybko, jak to możliwe. Obama oznajmił wczoraj, że już w połowie przyszłego roku zachodnie siły mogą przestać prowadzić główne akcje bojowe przeciw talibom i skupić się na wspieraniu w tych operacjach afgańskich sił.

Cameron pochwalił też wczoraj Obamę za „twarde i rozsądne podejście" do problemu atomowych ambicji Iranu. I zachęcał amerykańskiego prezydenta do utrzymania mocnych więzów gospodarczych łączących oba kraje. – Amerykańskie inwestycje w Wielkiej Brytanii są osiem razy większe niż chińskie, a brytyjskie inwestycje w Ameryce są niemal 140 razy większe niż chińskie – podkreślał brytyjski premier.

...i niechęć do regulacji

Amerykanów i Brytyjczyków – choćby ze względu na globalne znaczenie londyńskiego City i nowojorskiej Wall Street – łączy również niechęć do nadmiernych regulacji rynków finansowych. Ta kwestia jest zaś główną kością niezgody między Londynem a Paryżem czy Berlinem.  Mimo że David Cameron już w styczniu zapowiedział, że Wielka Brytania zawetuje wprowadzenie w całej Unii Europejskiej podatku od transakcji finansowych, Mimo to ministrowie finansów dziewięciu krajów - m.in. Niemiec i Francji - zaapelowali niedawno o to, aby tzw. podatek Tobina wprowadzić jeszcze w tym roku.

To niejedyne tarcia między Brytyjczykami a pozostałymi krajami Unii Europejskiej. Jesienią Londyn krytykował pomysły Paryża dotyczące ratowania euro, a w grudniu David Cameron użył weta do zablokowania projektu paktu fiskalnego zakładającego bliższą integrację gospodarczą i fiskalną państw UE, a forsowanego głównie przez kanclerz Niemiec Angelę Merkel i prezydenta Francji Nicolasa Sarkozy'ego. Dopiero na początku marca 25 przywódców krajów UE, w tym Donald Tusk, podpisało w Brukseli „pakt fiskalny" – jednak nie  w formie traktatu unijnego, a traktatu międzyrządowego.

Czy Cameron przypadkiem nie postanowił więc wrócić do starego, dobrego anglosaskiego partnerstwa, aby zdystansować się od plajtującej Unii Europejskiej? – Wątpię, aby to była przyczyna obecnego zbliżenia między Londynem a Waszyngtonem. Rzeczywiście w ostatnich miesiącach obserwujemy pewne spory między Wielką Brytanią a resztą Europy, ale nie wierzę, aby to sytuacja w UE była obecnie powodem zbliżenia – mówi „Rz" dr James Boys. – Wielka Brytania od dawna korzysta z tego, że może stać jedną nogą na kontynencie europejskim, a drugą w Ameryce. Brytyjscy politycy zdają sobie sprawę z tego, że nasz kraj wiele na tym zyskuje, ponieważ wówczas zyskujemy o wiele więcej od każdej ze stron, choć niektórzy Europejczycy z kontynentu patrzą na nas podejrzliwie – dodaje Boys, podkreślając, że Charles de Gaulle przez wiele lat blokował brytyjskie członkostwo w Europejskiej Wspólnocie (EC), uważając nas, być może słusznie, za konia trojańskiego USA w Europie.

– Nasz sojusz jest kluczowy, jest niezbędny dla prosperity i bezpieczeństwa, i to nie tylko naszych własnych obywateli, ale również dla ludzi na całym świecie – mówił wczoraj prezydent Barack Obama na wspólnej konferencji z premierem Davidem Cameronem. Podkreślił, że stosunki między Stanami Zjednoczonymi i Wielką Brytanią są „silniejsze niż kiedykolwiek". Również Cameron podkreślał wczoraj, że Wielką Brytanię i USA „łączy duchowe pokrewieństwo".

Przyjęcie godne króla

Pozostało 90% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1024
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Szwajcaria odnowi schrony nuklearne. Już teraz kraj jest wzorem dla innych
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1023
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021