Jeśli taka zmiana zostanie wprowadzona, będzie wyzwaniem dla wyznawców nieomylności Fidela Castro i Ernesto Che Guevary – obydwaj kiedyś prześladowali mniejszości seksualne na wyspie.

Różową rewolucję na Kubie wieszczyła bratanica Fidela Mariela Castro. Chwaląc przychylne stanowisko, jakie wobec formalnych związków jedno-płciowych zajął w zeszłym tygodniu prezydent USA Barack Obama, wyraziła nadzieję, że podobne zmiany zajdą też w jej ojczyźnie. Dodała, że wobec mniejszości płciowych władze w Hawanie powinny być „bardziej rewolucyjne".

Pani Castro (córka obecnego szefa państwa Raula Castro) kieruje Krajowym Ośrodkiem Edukacji Seksualnej (Cenesex). Od lat usiłuje otworzyć Kubańczyków na sprawy mniejszości płciowych. Zdobyła uznanie jako wpływowa rzeczniczka osób homoseksualnych i transseksualnych. Przyczyniła się do upowszechnienia na Kubie operacji zmiany płci. Nie szczędziła pochwał uczestnikom styczniowego zjazdu Komunistycznej Partii Kuby za to, że postanowili walczyć z przejawami dyskryminacji płciowej. Swe przemyślenia przedstawiła w miniony czwartek podczas trwających właśnie V Dni Kubańskich przeciw Homofobii. Ich zwieńczeniem ma być Międzynarodowy Dzień przeciw Homofobii (IDAHO), obchodzony od lat 17 maja na pamiątkę wykreślenia w 1990 roku homoseksualizmu ze spisu chorób Światowej Organizacji Zdrowia (WHO).

Po rewolucji 1959 roku na Kubie homoseksualiści byli prześladowani. Zamykano  ich – wraz z innymi osobami uznanymi za wrogów rewolucji – w obozach pracy, tzw. UMAP, zakładanych z aktywnym udziałem m.in. Che Guevary. Z powodu przynależności do mniejszości seksualnych władze złamały życie wielu obywateli, m.in. pisarza Reinaldo Arenasa. Dopiero w 2010 roku Fidel Castro przyznał, że prześladowanie homoseksualistów było niesprawiedliwością.

Jeśli nadzieje pani Castro się spełnią i z homoseksualistów na Kubie zostanie starte piętno, zwolennicy rewolucji i Fidela, na przykład w Wenezueli – której prezydent Hugo Chávez walczy obecnie z pomocą lekarzy kubańskich z rakiem – znajdą się w kłopotliwym położeniu. Dziś bowiem bez żenady w słownych utarczkach z opozycją używają takich obelżywych określeń jak „pedał" czy „ciota". Zmiany dokonujące się na Kubie zmuszą ich zapewne do porzucenia homofobicznej retoryki. Z pyszna mieć się będą prawdopodobnie również wielbiciele Che Guevary w innych krajach. Wśród nich zaś urzędnicy warszawskich władz samorządowych, którzy w wydanym przez miasto w 2010 roku przewodniku poświęconym jednemu ze stołecznych parków uznali za wskazane przypomnieć, że Che i jemu podobni „moralnie uczciwi" rewolucjoniści „mieli rację".