Chińska sieć mikroblogowa Weibo od tygodni pełna była wpisów na temat przestępstw byłego zastępcy sekretarza partii komunistycznej w mieście Yongcheng, niejakiego Li Xingonga. Był on oskarżany o wykorzystywanie seksualne dziewczynek w wieku szkolnym. W końcu gazeta „Dziennik Hangzou" poinformowała, że Li Xingong został ujęty przed jedną z miejscowych szkół „na gorącym uczynku" i przyznał się do dziesięciu gwałtów. To już kolejny przykład ujawnienia przestępstw funkcjonariuszy partyjnych, którzy przez lata czuli się bezkarni.
W lutym szerokim echem odbiło się aresztowanie oskarżonej o zabójstwo brytyjskiego biznesmena żony Bo Xilaia, wysokiego rangą funkcjonariusza z miasta Chongqing. Sprawa zakończyła jego dobrze zapowiadającą się karierę na szczeblu centralnym.
Chińczycy poważnie potraktowali wówczas zachęty władz do ujawniania przypadków urzędniczych nadużyć. W Internecie pojawiły się tysiące wpisów wyrażających frustrację i złość ludzi na „czerwonych mandarynów". Nie wiadomo jednak, czy fala powszechnej krytyki zamiast rozprawy z korupcją nie przyniesie raczej ograniczenia swobody wypowiedzi w kontrolowanym przez państwo chińskim Internecie.