Ir­land­czy­cy gło­so­wa­li w re­fe­ren­dum nad trak­ta­tem fi­skal­nym, któ­ry ma zwięk­szyć dys­cy­pli­nę fi­nan­so­wą kra­jów stre­fy eu­ro i za­po­biec po­wtór­ce kry­zy­su za­dłu­że­nio­we­go. Ja­ko je­dy­ni wśród oby­wa­te­li 25 kra­jów, któ­re pod­pi­sa­ły się pod tym do­ku­men­tem, do­sta­li pra­wo bez­po­śred­nie­go de­cy­do­wa­nia. W po­ło­wie dnia fre­kwen­cję sza­co­wa­no na 15 – 20 pro­cent. Lo­ka­le wy­bor­cze za­my­ka­ne by­ły o go­dzi­nie 22 tam­te­go cza­su, a li­cze­nie mia­ło się roz­po­cząć do­pie­ro w pią­tek ra­no. Od mo­men­tu ogło­sze­nia w lu­tym re­fe­ren­dum w spra­wie trak­ta­tu fi­skal­ne­go wszyst­kie son­da­że da­wa­ły zwo­len­ni­kom te­go do­ku­men­tu wy­raź­ną prze­wa­gę.

Ale ska­la zwy­cię­stwa bę­dzie za­le­żeć od fre­kwen­cji, bo prze­ciw­ni­cy są zwy­kle bar­dziej zdy­scy­pli­no­wa­ni niż zwo­len­ni­cy. Prze­ciw trak­ta­to­wi wy­po­wie­dzia­ła się tyl­ko jed­na waż­na par­tia po­li­tycz­na Sinn Fe­in, któ­ra obec­nie pro­wa­dzi w ran­kin­gach po­par­cia.

– Ape­lu­ję do Ir­land­czy­ków, że­by nie da­li się za­stra­szyć, nie re­zy­gno­wa­li ze swo­ich de­mo­kra­tycz­nych praw, nie zrze­ka­li się su­we­ren­no­ści w po­li­ty­ce go­spo­dar­czej, nie po­zwo­li­li na wpi­sa­nie su­ro­wych re­guł fi­skal­nych do kon­sty­tu­cji – mó­wił Ger­ry Adams, przy­wód­ca Sinn Fe­in. Trak­tat prze­wi­du­je, że każ­dy kraj, pod groź­bą sank­cji, bę­dzie mu­siał dą­żyć do rów­no­wa­gi bu­dże­to­wej. I ta za­sa­da ma być wpi­sa­na do kon­sty­tu­cji lub in­nej rów­no­rzęd­nej usta­wy.

Po raz pierw­szy od wy­ni­ku re­fe­ren­dum w Ir­lan­dii bar­dziej za­le­ży los te­go kra­ju niż UE. Gdy w czerw­cu 2001 ro­ku po­wie­dzie­li „nie" trak­ta­to­wi ni­cej­skie­mu, za­gro­żo­ne by­ło roz­sze­rze­nie UE o dziesięć no­wych państw, w tym Pol­skę. Gdy sie­dem lat póź­niej od­rzu­ci­li trak­tat li­zboń­ski, staw­ką by­ły no­we unij­ne in­sty­tu­cje i no­wy po­dział gło­sów w UE. Oba gło­so­wa­nia po­wtó­rzo­no i Ir­land­czy­cy po­wie­dzie­li „tak". Wczo­raj­sze re­fe­ren­dum nad trak­ta­tem fi­skal­nym ma zna­cze­nie sym­bo­licz­ne i po­li­tycz­ne dla UE, ale je­go ewen­tu­al­na klę­ska for­mal­nie nie ozna­cza­ła­by koń­ca te­go pro­jek­tu. Bo do waż­no­ści trak­ta­tu fi­skal­ne­go po­trzeb­na jest ra­ty­fi­ka­cja w 12 z 17 państw stre­fy eu­ro. Na­to­miast nie­po­wo­dze­nie mia­ło­by ogrom­ne ne­ga­tyw­ne skut­ki dla sa­mej Ir­lan­dii. Bo w trak­ta­cie za­pi­sa­no, że kra­je, któ­re go nie ra­ty­fi­ku­ją, nie bę­dą do­sta­wać po­mo­cy z unij­ne­go fun­du­szu ra­tun­ko­we­go. A Ir­lan­dia od po­cząt­ku 2011 ro­ku jest pod­łą­czo­na do kro­plów­ki Eu­ro­pej­skie­go Fun­du­szu Sta­bil­no­ści Fi­nan­so­wej, któ­ry do­zu­je jej w ra­tach po­moc war­to­ści 85 mld eu­ro. Nie wszyst­ko fi­nan­su­je sam EFSF, któ­ry jest spół­ką 17 państw stre­fy eu­ro. Część po­mo­cy po­cho­dzi bez­po­śred­nio z unij­ne­go fun­du­szu, część z MFW, a pew­ne kwo­ty za­de­kla­ro­wa­ły też bi­la­te­ral­nie rzą­dy Wiel­kiej Bry­ta­nii, Da­nii i Szwe­cji. Ale kom­po­nent EFSF jest wa­run­kiem wy­pła­ca­nia pie­nię­dzy przez in­nych po­życz­ko­daw­ców. Od­rzu­ce­nie trak­ta­tu ozna­cza­ło­by więc ka­ta­stro­fę fi­nan­so­wą dla Ir­lan­dii. To dla­te­go Ma­ire Geo­ghe­gan­-Qu­inn, unij­na ko­mi­sarz z Ir­lan­dii, po­wie­dzia­ła, że to praw­do­po­dob­nie naj­waż­niej­sze re­fe­ren­dum, ja­kie kie­dy­kol­wiek od­by­ło się w tym kra­ju.

– „Tak" ozna­cza pew­ność. „Nie" ozna­cza zie­mię ni­czy­ją – stwier­dzi­ła ko­mi­sarz.