Korespondencja z Berlina
Za dwa dni Grecy zdecydują, kto będzie rządził. Pierwsza tura wyborów nie przyniosła zdecydowanego zwycięzcy, a apetytu na koalicję nie było. Sondaże pokazują, że na przełom nie ma co liczyć. Zwycięży chadecka Nowa Demokracja lub skrajnie lewicowa SYRIZA, które w wyborach 6 maja zajęły odpowiednio pierwsze i drugie miejsce. Na trzecim miejscu będzie, podobnie jak niespełna miesiąc temu, socjaldemokratyczny PASOK. Żadna z tych partii nie będzie w stanie stworzyć samodzielnie rządu.
Dobry wynik SYRIZY, która po poprzednich wyborach odmówiła wejścia w koalicję z partiami popierającymi reformy, pozwoli jej dyktować warunki. Jej lider Alekis Cipras podbija stawkę i zapowiada, że jego wygrana oznacza koniec porozumienia z MFW i strefą euro. Dało ono Grecji redukcję długu wobec wierzycieli prywatnych o 130 mld euro oraz nową pomoc w wysokości 107 mld euro. Jednak w zamian pożyczkodawcy zażądali ostrych cięć budżetowych i głębokich reform. Poprzedni rząd się zgodził, ale teraz pod wpływem niezadowolenia społecznego politycy chcą renegocjacji umowy.
Nie ulec szantażowi
Najbardziej radykalnie w tej sprawie wypowiada się właśnie młody, 38-letni lider radykalnej lewicy. Na argument, że wypowiedzenie porozumienia oznacza zablokowanie wypłaty kolejnej raty pożyczki, bez której już w lipcu zabraknie środków na pensje, Cipras odpowiada: „Jeśli Grecja nie dostanie następnej raty, to następnego dnia strefa euro upadnie".
Po drugiej stronie na razie żadnej uległości nie widać. Bruksela i Berlin konsekwentnie utrzymują, że nie ma mowy o możliwości renegocjacji porozumienia. – Nie można dopuścić do szantażu. Jeśli Grecja nie dotrzyma zobowiązań, to nie powinno się jej wypłacać kolejnych pieniędzy – mówił Ferdinand Fichtner, ekspert instytutu DIW, na spotkaniu z dziennikarzami w Berlinie.