Przeciwne stanowisko zajęli paragwajscy przedsiębiorcy. A przygotowywany na dzisiaj marsz bogatych rolników na stolicę kraju, Asuncion, został zawieszony.
Niepokoje na wsi i napięcia społeczne to główne przyczyny kryzysu w Paragwaju. W piątek wyższa izba parlamentu pozbawiła lewicowego prezydenta Fernanda Lugo urzędu, zarzucając mu niewłaściwe wypełnianie obowiązków. Poprzedniego dnia podobnie postąpiła niższa Izba Deputowanych. Powodem pozbawienia Lugo urzędu były krwawe zajścia 15 czerwca między ubogimi chłopami i policją. Zginęło 11 wieśniaków i sześciu funkcjonariuszy. Walki wybuchły, gdy policja usiłowała usunąć bezrolnych chłopów z liczącej 2 tys. ha posiadłości jednego z polityków opozycji.
Obowiązki głowy państwa zgodnie z konstytucją przejął wiceprezydent Federico Franco z Partii Liberalnej. Fernando Lugo oświadczył, że pozbawienie go urzędu to ekspresowy zamach stanu, ale zapewnił, że przyjmuje wolę Kongresu. Podczas piątkowej debaty przed siedzibą parlamentu doszło do gwałtownych starć zwolenników Lugo z policją.
Lugo, były biskup Kościoła katolickiego, wygrał wybory w 2008 roku, kładąc kres sześćdziesięcioletnim rządom konserwatywnej Partii Colorado. Obiecywał poprawę losu najbiedniejszych obywateli Paragwaju, jednego z najuboższych państw Ameryki Łacińskiej. Jego obietnice przeprowadzenia reformy rolnej wywołały niepokój posiadaczy ziemskich.
Po niedawnych tragicznych starciach policji z chłopami Partia Liberalna, wchodząca w skład koalicji rządzącej, poparła wysunięte przez Partię Colorado żądanie pozbawienia Lugo władzy.