Propozycję taką zgłosiło dwóch nowych członków rady, która ma bronić społeczeństwa obywatelskiego i praw człowieka w Rosji. Dziennikarz telewizji rządowej Pierwyj Kanał Maksim Szewczenko mówił, że „rada działa przy prezydencie, a zatem jej przewodniczącym powinna być głowa państwa". Josif Diskin z Izby Społecznej ds. Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego dowodził, że „Władimir Putin jest przewodniczącym takich ciał przy prezydencie, jak rady ds. kultury, nauki czy edukacji, a zatem mógłby być przewodniczącym także rady praw człowieka".
Propozycje Szewczenki i Diskina miały być zgłoszone podczas posiedzenia rady. Ale nie zostały. Jej przewodniczący Michaił Fiedotow mówił, że pomysł jest chybiony, a wcześniej żaden z prezydentów, w tym także Putin, nie chciał na to przystać. Fiedotow przypomniał, że rada jest organem społecznym, a jej członkami są aktywiści organizacji pozarządowych.
Znani obrońcy praw człowieka, jak np. Ludmiła Aleksiejewa, szefowa Grupy Helsińskiej w Moskwie, mówią, że pomysł z nominacją Putina na przewodniczącego rady jest „co najmniej dziwny". – Ostatnio Putin podpisał szereg ustaw, które ograniczają swobody obywatelskie. Dziwne jest także to, że w ogóle przy nim działa rada, która ma za zadanie obronę praw człowieka. Ale dobre i to. Obrońcy praw człowieka w Rosji mają zbyt mało możliwości bezpośredniego kontaktu z władzą – mówi „Rz" Aleksiejewa.
Odeszła ona z rady po powrocie Putina na Kreml w marcu 2012 r. Jako jedną z przyczyn rezygnacji podała nowy tryb wyłaniania jej członków. Kandydatów zgłaszały organizacje pozarządowe. Lista została ułożona na podstawie wyników głosowania przez Internet.
– W Rosji funkcjonują także organizacje organów bezpieczeństwa. Miałabym razem z nimi bronić prawa? – ironizowała Aleksiejewa, odchodząc z grona doradców Putina.