Oświadczenie luksemburskiego premiera, który zapowiedział, że opuści stanowisko na przełomie roku, nie powinno być zaskoczeniem. Przecież już w czerwcu, gdy nie można było uzgodnić jego następcy, zgodził się tylko na dodatkowe sześć miesięcy. Ale jak zawsze jego koledzy mieli nadzieję, że ten weteran europejskiej polityki da się uprosić i pozostanie na stanowisku.
Ruszyła więc giełda nazwisk. W czerwcu głównym kandydatem był niemiecki minister finansów Wolfgang Schäuble, któremu jednak mocno sprzeciwił się francuski prezydent Francois Hollande. W obliczu pata przedłużono kadencję starego przewodniczącego. Teraz tamta koncepcja wraca, ale w zmodyfikowanej formie. Skoro południe nie mogłoby się zgodzić na jastrzębia z północy, a północy trudno byłoby zaakceptować śródziemnomorskiego gołębia, to może z góry ustalić, że jeden będzie rządził po drugim?
Czyli najpierw Pierre Moscovici, z Francji, a po 2,5 roku minister niemiecki. Już niekoniecznie Schäuble, bo nie wiadomo, kto po wyborach w Niemczech zaplanowanych na jesień przyszłego roku będzie tam piastował stanowisko ministra finansów. Moscovici komentuje ogólnie. – Może szefostwo eurogrupy pójdzie do jednego z tych krajów, może do drugiego, a może znajdzie się jeszcze inne rozwiązanie – powiedział. Moscovici zna biegle angielski, co nie jest typowe dla francuskich polityków, a potrzebne na czele eurogrupy, gdzie kompromisy dopracowuje się godzinami w kuluarowych, osobistych rozmowach.
– Idealnie byłoby, gdyby szefem eurogrupy został polityk z kraju, który nie należy do żadnego ze skrajnych obozów. Ale rzeczywistość polityczna jest bardziej skomplikowana i nie zdziwię się, jeśli ostatecznie zostanie wybrany wariant francusko-niemiecki – mówi „Rz" Janis Emmanuilidis, ekspert brukselskiego think tanku European Policy Centre.
Eurogrupa to zgromadzenie ministrów finansów strefy euro, jej szefem może być jednak polityk spoza tego grona. Protokół do traktatu lizbońskiego mówi tylko, że osoba jest wybierana przez ministrów finansów strefy euro większością głosów, na 2,5 roku. Juncker ostatnio był „tylko" premierem swojego kraju. To dawało mu dużo korzyści: brał udział budowaniu kompromisu na eurogrupie, a następnie jako premier uczestniczył w unijnych szczytach. Niektórzy chcą powtórzenia wariantu. – To jest stanowisko dla szefa rządu – powiedziała Maria Fekter, austriacka minister finansów.