W czwartek partie opozycyjne i organizacje społeczne działające w Bawarii poinformowały, że zebrały znacznie więcej niż wymaga tego prawo podpisów pod petycją do rządu landowego o rozpisanie referendum w sprawie zniesienia czesnego. Obecnie studenci państwowych uczelni w wyższych płacą 540 euro za semestr nauki, co powoduje powszechne niezadowolenie. Petycję podpisało 1,2 mln osób, czyli ponad 14 proc. mieszkańców. W ten sposób zorganizowanie referendum będzie obowiązkowe.

Mimo wszystko do głosowania powszechnego może nie dojść, bowiem premier Bawarii Horst Seehofer (CSU) w obliczu szerokiego sprzeciwu społecznego gotów jest skłonić posłów swojej partii w landtagu do przegłosowania zniesienia czesnego. W ten sposób uniknąłby upokarzającej w oczach wyborców klęski, nie mówiąc o kosztach referendum, którego wynik jest z góry przesądzony.

Ostrzeżeniem jest sytuacja w Dolnej Saksonii, gdzie również obowiązuje czesne i podobnie jak w Bawarii jest przedmiotem niezadowolenia. W czasie niedawnych wyborów do landtagu w Hanowerze właśnie sprzeciw przeciw czesnemu był jednym ze sztandarowych haseł SPD i Zielonych, którzy m.in. dzięki temu odnieśli wyborcze zwycięstwo. Jednym z pierwszych kroków powstającego właśnie rządu Dolnej Saksonii ma być właśnie spełnienie wyborczej obietnicy i zniesienie czesnego.

W ten sposób czesne w uczelniach państwowych zniknie w całych Niemczech.