Zgodnie z oczekiwaniami parlament węgierski bez problemów przyjął modyfikację konstytucji zaproponowaną przez rządzącą partię Fidesz.
Po zakończeniu głosowania w Zgromadzeniu Narodowym grupy protestujących przeszły pod urząd prezydenta z żądaniem, by nie podpisywał zmian. Jest to jednak mało prawdopodobne, jako że związany z Fideszem prezydent János Áder podziela poglądy premiera. Prezydent oświadczył, że zapozna się z sytuacją po powrocie z oficjalnej wizyty w Niemczech. Tymczasem, spotykając się w Berlinie z kanclerz Merkel, musiał wysłuchać uwag na temat niestabilności węgierskiego prawa, na którą narzekają zagraniczne firmy.
Czwarta poprawka
W odróżnieniu od wcześniejszych trzech poprawek „technicznych" obecne zmiany w konstytucji są znacznie większe. Łącznie głosowanie nad tzw. czwartą poprawką objęło aż 47 przepisów i modyfikacji (większość została przeniesiona z ustaw okołokonstytucyjnych do treści ustawy zasadniczej z powodu wytknięcia ich niekonstytucyjności przez Trybunału Konstytucyjny i Komisję Europejską).
Konstytucjonaliści uważają, że liczba i częstotliwość zmian stawia pod znakiem zapytania „granitową trwałość" konstytucji, o której premier Viktor Orbán mówił niespełna dwa lata temu. Jest to o tyle zaskakujące, że ustawa zasadnicza została opracowana i przyjęta (25 kwietnia 2011 r.) praktycznie bez udziału opozycji, co sprawia, że od początku odzwierciedlała poglądy rządzącej prawicy.
Bruksela krytyczna
O ile dramatycznych i w dużej mierze przesadzonych zarzutów lewicy o „dyktaturze" Fideszu można się było spodziewać, o tyle tym razem zaskakujące są także krytyczne głosy z prawej strony sceny politycznej. Część prawicowych komentatorów uważa, że Fidesz niepotrzebnie stwarza sytuację konfliktową, zwłaszcza wobec wyraźnej krytyki ze strony instytucji unijnych.