Można to uznać za spór między dwoma krajami UE tradycyjnie otwartymi na przybyszów z zagranicy. Szwedzki centroprawicowy premier Fredrik Reinfeldt powiedział w szwedzkim radiu, że Europa nadal powinna być otwarta. - I sami powinniśmy sobie zadawać pytanie, co zrobić, by ludzie, którzy do nas przyjeżdżają, łatwiej dostawali pracę - stwierdził.
Szef brytyjskiego rządu konserwatysta David Cameron ma inne plany, chce jak najbardziej ograniczyć turystykę zarobkową do swojego kraju, zwłaszcza dla Europejczyków ze wschodniej części Unii Europejskiej, Rumunów i Bułgarów.
Podczas poniedziałkowego wystąpienia na kampusie uniwersytetu w Ipswich zapowiedział ograniczenia w przyznawaniu zasiłków dla poszukujących pracy (maksymalnie pół roku), wprowadzenie ostrzejszych zasad przyznawania praw do mieszkania i do opieki zdrowotnej.
Przy okazji zachwalał zasługi dla Wielkiej Brytanii tych obcokrajowców, którzy nie przybyli po to, by korzystać z hojnego systemu socjalnego. Wspomniał m.in. „polskich bohaterów, którzy walczyli dla nas" w czasie drugiej wojny światowej.
I podkreślał, że jego rządowi już udało się ograniczyć liczbę imigrantów o jedną trzecią, z około ćwierć miliona rocznie do 160 tysięcy. Zapowiedział, że po otwarciu w najbliższych miesiącach brytyjskiego rynku pracy dla Bułgarów, Rumunów i Chorwatów będzie wprowadzona kontrola chętnych do pracy.