Jeszcze nie tak dawno to głównie historycy zabierali głos w dyskusjach dotyczących niemieckiej historii, ale od pewnego czasu zamilkli, uznając, że wszystko już powiedziano. Ustąpili pola zwykłym Niemcom. Takim jak 85-letni Rolf Weiss, były żołnierz Wehrmachtu z frontu wschodniego, który mówi dzisiaj, że nie rozumie żadnych dyskusji o winie, bo zawsze wykonywał jedynie rozkazy.
Czy takim jak Sigmar Gabriel, szef SPD, były minister i jeden z najbardziej znanych niemieckich polityków, który w tym samym popularnym talk show co Rolf Weiss opowiedział widzom historię swego zmarłego niedawno ojca, zdeklarowanego nazisty, który pozostał nim do końca swych dni?
Matki i ojcowie
Przyczyną tych wyznań był trójodcinkowy serial „Nasze matki, nasi ojcowie" („Unsere Mütter, unsere Vätter") drugiego programu publicznej telewizji ZDF. „Nigdy jeszcze nie przedstawiono na ekranie w tak wyrazisty sposób niemieckiej winy" – brzmiały niektóre oceny. Winy indywidualnej bohaterów, dwudziestolatków z Berlina wessanych w wir przerastających ich wydarzeń.
Niemcy nie chcą już sypać głów popiołem za zbrodnie przeszłości i widzą się raczej w roli ofiar
Wilhelm jest oficerem Wehrmachtu walczącym na froncie wschodnim, podobnie jak jego brat Friedhelm, zakochana w Wilhelmie pielęgniarka Charlotte, Greta marząca o karierze piosenkarki oraz Wiktor, Żyd związany z Gretą. Dwaj żołnierze uczestniczą w zbrodniach, pielęgniarka denuncjuje rosyjską lekarkę w szpitalu polowym, Greta romansuje z oficerem gestapo, licząc nie na uratowanie Wiktora, ale na pomoc w karierze. Wszyscy dają się przy tym lubić, są zagubieni i trapią ich dylematy moralne oraz wyrzuty sumienia.