Kryzys w Turcji zaczął się niepozornie – od wycięcia drzew pod budowę centrum kulturalno-handlowego w parku Gezi niedaleko placu Taksim w europejskiej części Stambułu. Te działania wzbudziły sprzeciw części mieszkańców metropolii, którzy przez trzy dni i noce okupowali teren wycinki, blokując dalsze prace. Do usunięcia pokojowo zachowujących się demonstrantów, rząd Recepa Tayyipa Erdogana wysłał oddziały policji. Te użyły armatek wodnych, gazu łzawiącego i spaliły jeden z namiotów, w wyniku czego ciężko poparzony został jeden z protestujących.
Próba pacyfikacji blokady przelała czarę goryczy i sprawiła, że na ulice Stambułu wyszły kolejne dziesiątki Turków niezadowolonych nie tylko z decyzji o budowie centrum handlowego, ale przede wszystkim z coraz bardziej dyktatorskich rządów Erdogana. Protesty połączyły nawet zwaśnione na co dzień strony – Turków, Kurdów, Ormian, alawitów, sunnitów czy chrześcijan. Decyzje rządu i brutalne działania policji sprawiły, że ekologiczna demonstracja przerodziła się w powszechny, radykalny sprzeciw antyrządowy.
Zobacz galerię z antyrządowych protestów w Turcji
Włączyli się do niego również tureccy celebryci, z aktorami Goncą Vuslateri, Gürselem Tekinem, Memetem Ali Alaborą i Okanem Bayulgenem czy Şebnem Sönmezem na czele. Również grający główną rolę w filmie „Fetih 1453" ogłosił na Twitterze, że nie weźmie udziału w premierze, w proteście przeciwko władzy Erdogana.
Policja nie mogąc poradzić sobie z powiększającymi się grupami demonstrantów zaczęła stosować coraz brutalniejsze metody. Do gazu łzawiącego i armatek wodnych dołożono m.in. gaz pieprzowy. Funkcjonariuszom rozdawano również maski gazowe, a szpitale zaczęły wypełniać się rannymi, z licznymi obrażeniami głowy, złamaniami rąk i nóg, poparzeniami i głębokimi pęknięciami skóry.