Protest gaśnie jak w Rosji

Erdogan to nadal najsilniejszy człowiek w Turcji. I słabnące protesty już raczej tego nie zmienią.

Publikacja: 10.06.2013 03:00

Na placu Taksim w Stambule protesty były ostatnio spokojniejsze

Na placu Taksim w Stambule protesty były ostatnio spokojniejsze

Foto: AP, Vadim Ghirda Vadim Ghirda

Zmienia się charakter protestów w Turcji, rozpoczętych 28 maja od spontanicznej obrony parku w centrum Stambułu. Są mniej liczne. Na dodatek policja nie reaguje już tak zdecydowanie, jak jeszcze kilka dni temu, na wystąpienia apolitycznej zazwyczaj młodzieży.

– Młodzież, studenci, przedstawiciele klasy średniej, ci, którzy znają Zachód i którym się dobrze wiodło, zbuntowali się przeciwko próbom narzucania im ograniczeń w życiu osobistym, w ich stylu życia, jak choćby w sprawie picia alkoholu. Niezwykłe, że wyszli na ulice, bo wcześniej nie protestowali. Ale z ich wypowiedzi wynika, że oni nie chcą zmiany premiera, chcą, by premier Recep Tayyip Erdogan się zmienił – mówi „Rz" politolog ze stambulskiego uniwersytetu Bilgi prof. Deniz Ülke Aribogan. I przewiduje, że ten rodzaj protestów będzie wygasał. Może się skończyć, gdy studenci rozpoczną wakacje.

Entuzjazm studentów i klasy średniej do protestowania zazwyczaj nie trwa długo. Nasuwają się porównania do demonstracji antykremlowskich w Rosji, które rozpoczęły się po sfałszowanych wyborach do Dumy w grudniu 2011 r. A Rosję i Turcję wiele dzieli, ale podobne było podejście mediów do antyrządowych protestów w tych krajach – miejscowe starały się je przemilczeć, zachodnie widziały w niej zapowiedź zmiany władzy.

Już teraz manifestacje na stambulskim placu Taksim coraz bardziej przypominają festyny, na których dochodzi nawet do zaskakujących medialnie wydarzeń, jak wspólne wystąpienia nienawidzących się na co dzień kibiców trzech wielkich klubów z największego miasta Turcji – Besiktas, Fenerbahce und Galatasaray.

Prawdziwi przeciwnicy

Aparat władzy skupia się teraz na walce z prawdziwymi przeciwnikami politycznymi rządzącej umiarkowanie islamistycznej Partii Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP) – zwłaszcza świecką opozycją, która skorzystała z buntu obrońców zieleni i zaczęła się domagać na ulicznych demonstracjach poważnych zmian politycznych.

Taki charakter miały protesty w Ankarze w nocy z soboty na niedzielę. W okolicach parlamentu doszło do zamieszek, do których rozpędzenia policja użyła armatek wodnych i gazów łzawiących. Ze strony demonstrantów leciały w kierunku policji koktajle Mołotowa.

Protesty w centrum stolicy, w których wzięło udział kilka tysięcy osób, zaczęły się, gdy się okazało, że Erdogan nie zamierza zwoływać przedterminowych wyborów. Byłoby to nieuzasadnione, przekazał Turkom rzecznik AKP, informując przy okazji w typowy dla tej partii buńczuczny sposób, że panuje ona nad sytuacją. Dzień wcześniej Erdogan sugerował, że „zareaguje na żądania całej ludności", co niektórzy zinterpretowali jako zapowiedź nowych wyborów.

Mała zmiana

Premier najwyraźniej nie myśli jednak o oddawaniu władzy, nie tylko zresztą innym partiom, ale także kolegom z własnej partii.

Sugestie w sprawie zmian wewnątrz ugrupowania rządzącego padają zwłaszcza z zagranicy. Różnią się co do szybkości przekazania władzy w AKP bardziej ugodowym politykom – jak prezydent Abdullah Gül, który wykazał się już zrozumieniem dla protestujących.

Prestiżowy brytyjski tygodnik „The Economist" napisał, że Erdogan powinien ją oddać przy następnych wyborach parlamentarnych (planowo mają się odbyć w 2015 r.), a teraz już powinien się zacząć do tego przygotowywać.

– Kilka tysięcy protestujących to jak na 75-milionowy kraj za mało, by wymusić dymisję premiera – mówi o zamieszkach w Ankarze prof. Deniz Ülke Aribogan.

Jej zdaniem Erdogan nie ma godnego przeciwnika w partii i wciąż jest najsilniejszym człowiekiem w Turcji. Od protestujących obrońców stambulskiego parku dostał jeden ważny przekaz, że jego władza, wbrew temu, co zakładał po zdobyciu przez jego partię większości w parlamencie, nie jest nieograniczona.

Jak to zmieni jego politykę? – Pewnie będzie łagodniejszy, milszy, mniej radykalny w wypowiedziach, ale wobec studentów, nie wrogów politycznych – uważa stambulska politolog.

I może jeszcze długo być premierem, zwłaszcza że jego partia już najwyraźniej zrezygnowała z planów zmian ustrojowych: z systemu parlamentarnego na prezydencki. I uczynienia z Erdogana silnego prezydenta, współczesnego sułtana.

Zmienia się charakter protestów w Turcji, rozpoczętych 28 maja od spontanicznej obrony parku w centrum Stambułu. Są mniej liczne. Na dodatek policja nie reaguje już tak zdecydowanie, jak jeszcze kilka dni temu, na wystąpienia apolitycznej zazwyczaj młodzieży.

– Młodzież, studenci, przedstawiciele klasy średniej, ci, którzy znają Zachód i którym się dobrze wiodło, zbuntowali się przeciwko próbom narzucania im ograniczeń w życiu osobistym, w ich stylu życia, jak choćby w sprawie picia alkoholu. Niezwykłe, że wyszli na ulice, bo wcześniej nie protestowali. Ale z ich wypowiedzi wynika, że oni nie chcą zmiany premiera, chcą, by premier Recep Tayyip Erdogan się zmienił – mówi „Rz" politolog ze stambulskiego uniwersytetu Bilgi prof. Deniz Ülke Aribogan. I przewiduje, że ten rodzaj protestów będzie wygasał. Może się skończyć, gdy studenci rozpoczną wakacje.

Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1024
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1023
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1020