Tak czy owak ajatollahowie, czyli co wyniknie z wyborów w Iranie

W Islamskiej Republice Iranu, kraju ważnym na geopolitycznej szachownicy, odbywają się dziś wybory prezydenckie i lokalne

Aktualizacja: 14.06.2013 14:41 Publikacja: 14.06.2013 02:07

Mohammad Baker Kalibaf, konserwatysta

Mohammad Baker Kalibaf, konserwatysta

Foto: AFP

Ten kto zastąpi obecnego prezydenta - najbardziej wyrazistego na świecie wroga Zachodu - Mahmuda Ahmadineżada, nie zmieni polityki zagranicznej Iranu. Może inny będzie ton.

Nieoczekiwanie szef MSW zdecydował kilka godzin po otwarciu punktów wyborczych, że głosowanie będzie trwało dłużej. Może być to próba wpłynięcia na wyniki, jeżeli zapowiadałoby się, że nie będą po myśli władz.

Nie wiadomo, o ile dłużej punkty wyborcze będę otwarte, podawany już teraz jako powód przedłużenia "natłok głosujących" nie brzmi przekonująco.

W pierwszej turze wyborów prezydenckich walczy dziś sześciu kandydatów. Dwóch, których dopuściła do walki specyficzna dla irańskiego systemu Rada Strażników, w ostatnim tygodniu zrezygnowało.

Najwyżej o jednym, Hasanie Rohanim, można powiedzieć, że reprezentuje obóz, który dobrze się na Zachodzie kojarzy – zwany reformatorskim, związanym z zieloną (od barw wyborczych) opozycją, która cztery lata temu uznała wybory za sfałszowane i wyprowadziła na ulice setki tysięcy Irańczyków. Protesty zostały zdławione, wielu przywódców opozycji trafiło do więzienia. Co może się wydawć dziwne, kandydat reformatorów Rohani jest duchownym islamskim i chodzi w turbanie.

Pozostali kandydaci ubierają się zazwyczaj w stylu zachodnim, ale są konserwatywni lub ultrakonserwatywni, nie można się po nich spodziewać odstępstw od linii narzucanej przez ajatollahów. Zresztą i prezydent o skłonnościach reformatorskich nie stanie się najważniejszą osobą w tym teokratycznym państwie.

Jest nim najwyższy przywódca ajatollah Ali Chamenei. A on niezależnie od cech osobistych (a był kiedyś miłym, zakochanym w poezji człowiekiem, o czym pisał siedzący z nim w czasach szacha w jednej celi więziennej emigracyjny pisarz, wtedy komunista, Huszang Asadi) ma służyć systemowi wprowadzonemu po rewolucji islamskiej.

Nie znaczy to, że wybory, wzbudzające zresztą duże emocje wśród Irańczyków, są zupełnie bez znaczenia. – Najwyższy przywódca podejmuje decyzje, ale wsłuchuje się w propozycje. Prezydent może mu przedstawić wniosek, że jakieś zmiany są potrzebne, a Chamenei może się z tym zgodzić. Pod warunkiem, że jest to w interesie systemu – mówi „Rz" Richard Dalton, ekspert Królewskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych i były ambasador Wielkiej Brytanii w Teheranie.

Obłożony sankcjami Iran jest w bardzo ciężkiej sytuacji ekonomicznej, boryka się z wysoką inflacją. Dlatego w interesie systemu może być złagodzenie ostrej antyzachodniej retoryki, dzięki której kończący drugą kadencję Ahmadineżad stał się gwiazdą przeciwników Ameryki.

– Możliwe, że Iran zajmie bardziej elastyczne i pragmatyczne stanowisko w sprawie programu atomowego. Taką zmianę sygnalizował w kampanii Rohani. Jest ona możliwa zresztą nawet wtedy, gdyby prezydentem został uważany za bardzo konserwatywnego Said Dżalili. Niezależnie od tego, kto wygra, nie będzie natomiast żadnej zmiany w polityce wobec USA i Izraela, nadal będzie ostra walka ideologiczna. Iran nie zrezygnuje z popierania reżimu Baszara Asada czy Hezbollahu – podkreśla Dalton.

A to oznacza, że wciąż realny będzie atak Izraela (może razem z USA) na Iran. Izraelski premier Beniamin Netanjahu powiedział zresztą w środę w Warszawie, że żadnych zmian po tzw. wyborach prezydenckich się nie spodziewa i że Iran będzie dążył do zbudowania bomby atomowej, by zniszczyć Izrael.

Walka najprawdopodobniej nie rozstrzygnie się w pierwszej turze, ale w drugiej, zaplanowanej na 21 czerwca. Poza Rohanim na wygraną liczyć może co najmniej trzech kandydatów konserwatywnych.

Przede wszystkim Said Dżalili, szef Najwyższej Narodowej Rady Bezpieczeństwa, w świecie znany jako negocjator ds. programu nuklearnego. Polityk młody jak na to stanowisko (47-letni) i przez opozycję uważany za najgorszego z kandydatów, bo faworyzowany przez aparat represji.

Do faworytów zalicza się też Mohammad Baker Kalibaf, burmistrz Teheranu (to stanowisko było trampoliną dla Ahmadineżada). Nie bez szans jest Ali Akbar Welajati, były szef MSZ.

Ruch zielonych, z którym Zachód wiązał cztery lata temu duże nadzieje, składa się z dwóch nurtów. Jeden, mały, chce zmienić system, wyeliminować teokrację. Drugi uważa, że to nieosiągalne i chce zmienić sposób zarządzania teokracją. I, jak mówi Richard Dalton, Rohani należy właśnie do tego drugiego.

Z przedstawicielem pierwszego nurtu, doktorantem filozofii z Teheranu, „Rz" skontaktowała się za pomocą mediów społecznościowych (odegrały dużą rolę w czasie protestów w 2009 r.). – „Nie ma żadnego wyboru. Nie wiadomo, dlaczego któryś z tych panów ma być lepszy. Reformowanie systemu to wyciąganie trupa z grobu, niektórzy nawet wierzą, że będzie chodził. Są jednak Irańczycy, tacy jak ja, którzy uważają, że są potrzebne radykalne rozwiązania. Może one doprowadzą do happy endu, reformatorom się to nie udało" – napisał.

Ten kto zastąpi obecnego prezydenta - najbardziej wyrazistego na świecie wroga Zachodu - Mahmuda Ahmadineżada, nie zmieni polityki zagranicznej Iranu. Może inny będzie ton.

Nieoczekiwanie szef MSW zdecydował kilka godzin po otwarciu punktów wyborczych, że głosowanie będzie trwało dłużej. Może być to próba wpłynięcia na wyniki, jeżeli zapowiadałoby się, że nie będą po myśli władz.

Pozostało 91% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1023
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1020
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1019