Irańskie MSW dłużej niż zwykle liczyło głosy po piątkowych wyborach. Wczoraj było już jasne, że 64-letni Hasan Rowhani odniósł spektakularne zwycięstwo. Zdobył 50,7 proc. głosów. – To wygrana umiarkowania nad ekstremizmem – podkreślał.
Podczas kampanii Rowhani obiecywał rodakom reformy, m.in. wypuszczenie więźniów politycznych, zniesienie cenzury oraz ukrócenie działań policji religijnej, która bezlitośnie tłucze na ulicach kobiety, jeśli uzna, że mają np. niedostatecznie zakryte włosy. Zapowiadał też poprawę sytuacji ekonomicznej oraz normalizację stosunków z Zachodem. I Zachód wybór Irańczyków przyjął z zadowoleniem.
Izrael ostrzega jednak: nie dajmy się znowu oszukać.
Fioletowe wstążki
Na razie pewne jest tylko jedno: ze stanowiska po ośmiu latach odchodzi prezydent Mahmud Ahmadineżad, którego polityka konfrontacji z Zachodem doprowadziła do zaostrzenia sankcji ekonomicznych, a co za tym idzie – do gwałtownego zubożenia społeczeństwa (1 lipca Waszyngton zamierza wprowadzić kolejne obostrzenia uniemożliwiające handel irańską ropą).
Po ogłoszeniu, że nowym prezydentem będzie Rowhani, irański rial zyskał 4 proc. w stosunku do dolara. W przeciwieństwie do wcześniejszych wyborów, które kończyły się demonstracjami i zamieszkami, tym razem tysiące ludzi świętowało na ulicach, wymachując fioletowymi wstążkami (to kolor kampanii Rowhaniego). „Wschodzi słońce umiarkowania" – napisała związana z opozycją gazeta „Arman". Proreformatorski „Etemad" na pierwszej stronie powitał „szejka nadziei", a dziennik „Szargh" podkreślał, że reformatorzy i politycy umiarkowani zjednoczyli się podczas głosowania przeciwko konserwatystom, których głosy rozproszyły się na czterech kandydatów – najwyższe poparcie w tej grupie zdobył burmistrz Teheranu Mohammed Bagher Ghalibaf, ale otrzymał zaledwie około 16 proc. głosów.