Wiadomość nie wzbudziłaby większego zainteresowania, gdyby nie to, że Kimberly McCarthy ma być 500. osobą zgładzoną w tym konserwatywnym stanie od czasu przywrócenia w USA 37 lat temu kary śmierci. Wykonanie wyroku, o ile nie dojdzie do ułaskawienia lub wstrzymania egzekucji w ostatniej chwili, zaplanowano na czwartek po północy czasu polskiego. Zbrodni popełnionej w 1997 roku przez 52-letnią dziś McCarthy nic nie kwestionuje. Wyrok śmierci otrzymała za napad i zamordowanie z użyciem rzeźnickiego noża i świecznika emerytowanej nauczycielki. Nie zawahała się przy tym przed odcięciem palca ofierze, aby zdjąć jej obrączkę.

McCarthy jest także łączona z dwoma innymi zabójstwami. Jest pierwszą od trzech lat kobietą, która miała być stracona w USA. Konserwatywny Teksas dzierży bezapelacyjnie palmę pierwszeństwa wśród 32 (lub 34, jeśli liczyć te, w których obowiązują moratoria) stanów, w których wciąż istnieje kara śmierci. Statystycznie śmiercionośny koktail aplikuje się w tym stanie jednemu ze skazańców raz na trzy tygodnie. Do egzekucji McCarthy stracono w Teksasie 499 osób. Według informacji Death Penalty Information Center, waszyngtońskiej organizacji występującej przeciwko karze śmierci, dalekie drugie miejsce na tej liście zajmuje Wirginia. Wykonano tam egzekucje na 110 osobach. Następne na liście są Oklahoma (104) i Floryda (77). W stanach tych nie zaprzestano wykonywania wyroków śmierci. W wielu innych, gdzie teoretycznie obowiązuje kara śmierci, praktycznie zaprzestano egzekucji.

Aż 40 proc. wszystkich wyroków śmierci w USA wykonuje się właśnie w Teksasie. Eksperci prawni zwracają jednak uwagę, że nawet w tym stanie w ostatnich latach wprowadzono szereg zmian, które pozwalają na zmniejszenie liczby osób skazywanych na najwyższy wymiar kary. Stanowa legislatura dała ławom przysięgłych większą elastyczność przy ustalaniu wyroków, ograniczono też liczbę spraw, w których może być ona orzekana. Zagwarantowano też możliwość przeprowadzenia badań DNA, nawet po wydaniu ostatecznego wyroku. W rezultacie dużo więcej osób zamiast śmiercionośnego zastrzyku czeka dożywotnie więzienie bez prawa zwolnienia warunkowego.

Mimo tego złagodzenia procedur, trudno zmienić wizerunek Teksasu jako stanu ludzi kochających broń, ale nietolerujących morderców. Nie tylko w tej kwestii stan chce podążać własną drogą. W nocy z wtorku na środę niewiele zabrakło, aby senat teksaskiej legislatury przegłosował ustawę o zakazie tzw. późnej aborcji (powyżej 20. tygodnia ciąży). Na przeszkodzie stanęli demokraci, którzy najpierw zastosowali strategię obstrukcji parlamentarnej, a potem wezwali zwolenników aborcji do zakłócenia przebiegu obrad, nie dopuszczając do zakończenia głosowania przed upływającym o północy ostatecznym terminem. Podobną ustawę przyjęła niedawno na szczeblu państwa federalnego Izba Reprezentantów w Waszyngtonie. Był to jednak jedynie gest, bo ani zdominowany przez demokratów Senat, ani Biały Dom nie wyrażą zgody na zaostrzenie prawa do przerywania ciąży.

Korespondencja z Nowego Jorku