Dziś Ukraina obchodzi Dzień Pamięci Ofiar Wielkiego Głodu i Represji Politycznych. W latach 1932-1933 w wyniku masowej sowieckiej kolektywizacji doszło do załamania cyklu produkcyjnego na Ukrainie. Represje stalinowskie spowodowały bojkot bolszewickich kołchozów przez ukraińskich chłopów. W odwecie oddziały OGPU (organ represyjny ZSRR, działający w latach 1922-1934) zablokował dostawy żywności w zbuntowane rejony wiejskie. Działania te wywołały klęskę głodu, którą na Ukrainie określają jako „Hołodomor". Bez wątpienia było to jedno z największych ludobójstw XX w.
Na tegorocznych obchodach, upamiętniających ofiar Hołodomoru w centrum ukraińskiej stolicy zebrało się kilka tysięcy osób. Niezależnie od tego, że sytuacja polityczna w tym kraju jest bardzo napięta, nie było dziś symboliki politycznej. Uczestnicy marszu nieśli jedynie plakaty z nadpisem „Hołodomor-ludobójstwo" i flagi państwowe z czarną wstążką. Na czele kolumny został rozwinięty symboliczny transparent ze słowami słynnego ukraińskiego poety Wasylia Symonenko „Naród mój jest i będzie zawsze".
Kilkutysięczny „Marsz pamięci" dobiegł końca przy pomniku ofiar Wielkiego Głodu, który znajduje się w samym sercu Kijowa. W tym miejscu odbyła się Msza święta celebrowana przez Filareta, zwierzchnika niekanonicznego Ukraińskiego Kościoła Prawosławnego Patriarchatu Kijowskiego.
Do marszu dołączyli się również liderzy ukraińskiej opozycji: przewodniczący „Batkiwszczyny" Arsenij Jaceniuk, lider partii „Udar" Witalij Kliczko i szef nacjonalistycznej partii „Swodoba" Oleg Tiagnibok.
Tradycyjnie 23 listopada o godzinie 16.00 odbywa się minuta ciszy, oddająca hołd ofiarom tej wielkiej tragedii w historii Ukrainy. W tym czasie Ukraińcy na całym świecie zapalają znicze. Na kijowskim majdanie takich zniczy dziś było ponad 10 tysięcy.