„Nikt nie przegrał, wszyscy wygrali" – mówił szef rosyjskiej dyplomacji komentując podpisanie porozumienia w Genewie. Sześć mocarstw po dekadzie impasu w negocjacjach z Teheranem uzgodniło, że w zamian za to, że zawiesi on swój program nuklearny, zostaną złagodzone wobec niego międzynarodowe sankcje.
„Wygranymi" porozumienia, o których mówił Siergiej Ławrow, z pewnością nie czuje się większość państw Bliskiego Wschodu. Część z nich zaczęła się już nawet przygotowywać na fiasko genewskiej umowy. Znamienne, że z gratulacjami dla Teheranu pospieszyli jedynie jego najbliżsi sojusznicy, czyli Syria i Irak. Nadzieję na to, że „jest to krok ku stabilności w regionie", wyraziły Zjednoczone Emiraty Arabskie (związane z Iranem handlowo) oraz Bahrajn, którego sułtan pośredniczył w negocjacjach z ajatollahami. Reszta państw arabskich zachowała milczenie.
Do myślenia daje, że w Arabii Saudyjskiej, która jest głównym rywalem Iranu w regionie, a jednocześnie jednym z najbliższych sojuszników USA, błyskawicznie zorganizowano rozmowy z przedstawicielami Kuwejtu i Kataru. Choć nieoficjalnie wiadomo, że dotyczyły genewskiej umowy, nie wydano po nich komunikatu.
Najgłośniej protestuje jednak Izrael, któremu rządzący w Teheranie wiele razy nie tylko odmawiali prawa istnienia, ale też grozili zagładą. Premier Beniamin Netanjahu ogłosił, że umowa z Irańczykami to „historyczny błąd", który zamiast oddalać zagrożenie, tylko je przybliża. Reakcję regionu dobrze oddają słowa izraelskiego ministra finansów Jaira Laida: „[To porozumienie] martwi z dwóch powodów. Po pierwsze, z powodu samej umowy i jej implikacji. Po drugie, świat nas już nie słucha". – [Układ z Genewy – red.] redukuje problem Iranu tylko do kwestii nuklearnej, podczas gdy jego ingerencje w innych krajach stanowią dla nich najpoważniejsze zmartwienie – uważa analityk Dżamal Chaszoggi. Jego zdaniem porozumienie budzi obawy, że Iran uzna teraz, iż „ma wolną rękę" i może dalej prowadzić swoje gry w regionie.
Nie chodzi tylko o Syrię, gdzie ajatollahowie regularnie dosyłają oddziały Gwardii Rewolucyjnej, by walczyły w obronie tamtejszego reżimu (państwa sunnickie wspierają rebeliantów). Od rewolucji w 1979 r. rząd w Teheranie regularnie jest oskarżany o sponsorowanie i zbrojenie radykalnych grup, z których najpotężniejszą jest Hezbollah. Kraje arabskie, gdzie większością są sunnici, oskarżają Iran o podburzanie ich szyickich mniejszości. Zdaniem szefa saudyjskiego Bliskowschodniego Instytutu Studiów Strategicznych Anuara Eszkiego po porozumieniu z Genewy Teheran, choć może ograniczyć swój program nuklearny, nie zaprzestanie m.in. „podsycania sporów religijnych między sunnitami a szyitami i podtrzymywania pewnych kryzysów w świecie arabskim, jak np. w Syrii, Libanie czy Jemenie".