– Z imigracji pożądanej przeszliśmy do imigracji narzuconej. Ludzie z całego świata przyjeżdżają do Francji, bo mogą automatycznie skorzystać z jednego z najbardziej szczodrych systemów opieki socjalnej. Trzeba z tym skończyć – mówi „Rz" Francois Cope, lider głównej partii opozycyjnej, konserwatywnej UMP.
Cope nie jest gołosłowny. W grudniu zapowiedział złożenie z początkiem 2014 roku projektu ustawy, która radykalnie ograniczy prawo ziemi.
Dziś każde dziecko urodzone na terenie Francji, nawet jeśli oboje rodzice przebywają tu nielegalnie, uzyskuje automatycznie w wieku 18 lat obywatelstwo. Istnieje jednak warunek: po ukończeniu 11. roku życia dziecko musi przynajmniej przez 5 lat mieszkać na terenie Republiki.
Nad Sekwaną głównym sposobem uzyskania obywatelstwa pozostaje prawo krwi, zgodnie z którym obywatelem lub obywatelką Francji zostaje każdy, kogo jeden z rodziców jest Francuzem niezależnie od miejsca urodzenia.
Ale prawo ziemi ma fundamentalne znaczenie. I to nie tylko ze względu na statystyki. To ona stanowi bowiem o tożsamości kraju od obalenia monarchii burbońskiej i ustanowienia republiki.