Francuska krew cenniejsza

Prawo ziemi przy przyznawaniu obywatelstwa do likwidacji? Zagrożony jeden z fundamentów Wielkiej Rewolucji.

Publikacja: 04.01.2014 15:00

– Z imigracji pożądanej przeszliśmy do imigracji narzuconej. Ludzie z całego świata przyjeżdżają do Francji, bo mogą automatycznie skorzystać z jednego z najbardziej szczodrych systemów opieki socjalnej. Trzeba z tym skończyć – mówi „Rz" Francois Cope, lider głównej partii opozycyjnej, konserwatywnej UMP.

Cope nie jest gołosłowny. W grudniu zapowiedział złożenie z początkiem 2014 roku projektu ustawy, która radykalnie ograniczy prawo ziemi.

Dziś każde dziecko urodzone na terenie Francji, nawet jeśli oboje rodzice przebywają tu nielegalnie, uzyskuje automatycznie w wieku 18 lat obywatelstwo. Istnieje jednak warunek: po ukończeniu 11. roku życia dziecko musi przynajmniej przez 5 lat mieszkać na terenie Republiki.

Nad Sekwaną głównym sposobem uzyskania obywatelstwa pozostaje prawo krwi, zgodnie z którym obywatelem lub obywatelką Francji zostaje każdy, kogo jeden z rodziców jest Francuzem niezależnie od miejsca urodzenia.

Ale prawo ziemi ma fundamentalne znaczenie. I to nie tylko ze względu na statystyki. To ona stanowi bowiem o tożsamości kraju od obalenia monarchii burbońskiej i ustanowienia republiki.

Naród bez mniejszości

– Naród reprezentowany przez swoich przedstawicieli nie może otrzymywać poleceń od kogokolwiek – te słynne słowa Jeana Sylvaina Bailly'ego do wysłanników Ludwika XVI, którzy w czerwcu 1789 roku przyszli z nakazem rozwiązania Zgromadzenia Narodowego, stały się przełomem w historii kraju. Od tego momentu każdy Francuz jest równy niezależnie od pochodzenia etnicznego.

– Nie wolno nam nawet prowadzić pod tym kątem analiz. Nie wiemy, ilu dokładnie jest Francuzów polskiego czy żydowskiego pochodzenia – mówi „Rz" Luc Derepas, szef Dyrekcji Generalnej ds. Cudzoziemców we francuskim MSW.

Prawo ziemi zostało jeszcze bardziej wzmocnione ustawą z 1889 roku. Francja, która kilkanaście lat wcześniej doznała upokarzającej klęski ze strony Prus Bismarcka, chciała dorównać pod względem liczby ludności wschodniemu sąsiadowi. Właśnie dlatego imigranci z Hiszpanii czy Włoch z dnia na dzień stali się Francuzami.

Zwycięstwo obrońców Alfreda Dreyfusa, oficera żydowskiego pochodzenia, niesłusznie oskarżonego o szpiegowanie na rzecz Niemiec, ostatecznie ugruntowało zasadę, że Francuzem nie jest się ze względu na pochodzenie etniczne, ale wyznawane wartości.

– To jest akt przynależności do pewnego dziedzictwa, wspólnego projektu, idei, zgodnie z którą wszyscy razem, niezależnie od tego, kim byli nasi rodzice, możemy budować przyszłość – mówił w 1882 r. filozof Ernest Renan.

Właśnie dzięki tej zasadzie takimi samymi Francuzami, jak potomkowie Gallów, są dziś muzułmanie, głównie przyjezdni z Afryki Północnej.  Ich liczbę – z uwzględnieniem dzieci – szacuje się na około siedem milionów. Sam Cope pochodzi z rodziny rumuńskich Żydów, którzy zaledwie jedno pokolenie wstecz osiedlili się nad Sekwaną.

Francuz różni ?się od Francuza

Tyle że ideał rewolucyjnej Francji coraz bardziej odstaje od rzeczywistości. Okazuje się bowiem, że nie każdy Francuz jest równie „francuski", a pochodzenie etniczne ma swoje znaczenie.

– Francuskie społeczeństwo przeżywa bardzo silne nastroje antymuzułmańskie i antyarabskie. Dziś naszym najważniejszym zadaniem jest te nastroje uspokoić – mówi „Rz" Jean-Louis Bianco, niegdyś sekretarz generalny w Pałacu Elizejskim, a dziś przewodniczący Obserwatorium Laickości. To nowa instytucja powołana przez prezydenta Francois Hollande'a, której zadaniem ma być powstrzymanie wpływu religii na życie publiczne.

Obserwatorium musi na co dzień stawiać tamę żądaniom muzułmańskich Francuzów, którzy nie do końca chyba wczuwają się w ducha Wielkiej Rewolucji.

– Musimy więc rozstrzygać, czy na basenach publicznych powinny obowiązywać odrębne godziny dla kobiet i mężczyzn, czy lekarze mężczyźni mają prawo badać pacjentki, czy stołówki w szkołach powinny respektować reguły halalu (rzeczy dozwolonych w islamie – red.), a państwo powinno budować z pieniędzy publicznych meczety – wymienia Bianco.

Nastroje wrogości do muzułmańskich Francuzów potwierdza Emmanuel Riviere, dyrektor największego instytutu badania opinii publicznej kraju TNS Sofres.

Dla społeczeństwa największym problemem jest bezrobocie. Ale w przeciwieństwie do Brytyjczyków dla Francuzów nie jest to wystarczający powód do przeprowadzenia reform. – Powszechne jest natomiast przekonanie, że to imigranci okradają system opieki socjalnej i są powodem lawinowego narastania długu – tłumaczy „Rz" Riviere.

Tę ocenę potwierdza niedawny skandal z Leonardą, romską dziewczynką, którą policja wyprowadziła z autokaru w trakcie szkolnej wycieczki i odstawiła na granicę. Gdy okazało się, że jej rodzice przez lata oszukiwali francuski system zabezpieczeń socjalnych, społeczeństwo podzieliło się na tych, którzy uważają, że brutalne działanie służb porządkowych jest jak najbardziej na miejscu i tych, którzy widzieli w tym łamanie praw człowieka.

Ostatecznie, podczas telewizyjnej transmisji z Kosowa, gdzie schroniła się rodzina Leonardy, prezydent Hollande osobiście wydał kuriozalny wyrok: sama dziewczynka może wrócić do Francji, jednak bez rodziny.

Ton nadaje ?Front Narodowy

Nastroje wrogie wobec automatycznej naturalizacji dzieci urodzonych we Francji znakomicie wyczuli już politycy. A przede wszystkim skrajnie prawicowy Front Narodowy.

Aby zachować tożsamość Francji, radykalna zmiana warunków przyznawania obywatelstwa jest konieczna – mówi „Rz" Louis Alliot, wiceprezes Frontu, a prywatnie partner Marine Le Pen. – Obywatelem nie może być nikt, kto został wcześniej skazany, nie wykaże się znajomością francuskiej kultury, nie zrzeknie się obywatelstwa drugiego kraju. Ale co najważniejsze: punktem wyjścia musi być prawo krwi, a nie prawo ziemi – dodaje.

Na zlekceważenie tego, co mówi Alliot, dziś żaden francuski polityk pozwolić sobie nie może. Powód jest prosty – z 26-procentowym poparciem Front Narodowy wyrósł na największą partię kraju i może wygrać wybory do Parlamentu Europejskiego. Właśnie dlatego rezygnację z prawa ziemi proponuje także Cope, choć w łagodniejszej formie.

Na argumenty Frontu nie są obojętni rządzący dziś Francją socjaliści, choć już tak radykalnych reform nie proponują.

– Jeśli ktoś chce integrować się z francuskim społeczeństwem, trzeba mu pomóc, jeśli nie – należy odstawić go na granicę, oczywiście respektując prawo Unii Europejskiej – mówi Luc Derepas.

To, do czego przymierza się Francja, inne kraje Unii zrobiły już wcześniej. W Niemczech od dawna podstawą przyznania obywatelstwa jest prawo krwi, choć w 2000 r. lekko została uchylona furtka do otrzymania obywatelstwa dla mieszkających w Republice Federalnej od dziesięcioleci Turków.

W Hiszpanii i we Włoszech wprowadzono o wiele bardziej restrykcyjną zasadę „podwójnego" prawa ziemi: obywatelstwo może otrzymać dziecko, które urodziło się na terenie kraju, podobnie jak jeden z rodziców. Z kolei w Wielkiej Brytanii obywatelstwo może otrzymać tylko osoba, której rodzic jest legalnym rezydentem w Zjednoczonym Królestwie.

Obalenie prawa ziemi może okazać się potężnym ciosem dla postrzegania przez Francuzów własnego kraju, ojczyzny Deklaracji Praw Człowieka i Obywatela. Rozładować napięcia wokół imigracji wcale jednak nie musi. MSW szacuje bowiem, że we Francji żyje od 250 do 400 tys. nielegalnych imigrantów. To ułamek ogólnej liczby przyjezdnych, którzy skorzystali przez ostatnie dziesięciolecia z prawa ziemi i stali się Francuzami. To oni, a nie nieliczni żyjący na czarno imigranci stanowią realne zagrożenie dla spójności francuskiego społeczeństwa. Ale im obywatelstwa odebrać już nie można.

Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1024
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Szwajcaria odnowi schrony nuklearne. Już teraz kraj jest wzorem dla innych
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1023
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021