Decyzja sędziego Jose Castro z Palma de Mallorca zapadła w najgorszym dla Burbonów momencie. Jak wynika z opublikowanego dzień wcześniej sondażu przygotowanego dla dziennika „El Mundo", już tylko 49 proc. Hiszpanów popiera utrzymanie monarchii, a 43 proc. opowiada się za ustanowieniem republiki.
To skutek coraz gorszej oceny 76-letniego Juan Carlosa. Starzejący się monarcha, który odegrał w 1975 roku decydującą rolę w przywróceniu demokracji po latach frankistowskiej dyktatury, w ostatnich latach miał wiele wpadek. Dwa lata temu, w środku kryzysu hiszpańskiej gospodarki, wziął udział w luksusowym polowaniu na słonie w Botswanie. Później na światło dzienne zaczęły wychodzić jego romanse z przeszłości. A podejrzenia o przestępczą działalność infantki Cristiny coraz bardziej się nasilały.
Skutek – już tylko 41 proc. Hiszpanów ciągle ufa Juanowi Carlosowi (zaledwie dwa lata wcześniej było to 75 proc.).
Oskarżenia sędziego Castro ten trend spadkowy zapewne jeszcze przyspieszą. Przeciwko postawieniu infantce formalnych zarzutów opowiadała się prokuratura. Jednak sędzia zebrał liczący kilkaset stron materiał dowodowy i oświadczył, że „sprawiedliwość musi być dla każdego taka sama".
Zarzuty są poważne. Zdaniem sędziego infantka Cristina w latach 2004–2006 zdefraudowała wraz ze swoim mężem, byłym mistrzem olimpijskim w piłce ręcznej Inaki Urdangarinem, 6,1 mln euro publicznych pieniędzy, jakie władze regionalne Balearów i Walencji przekazały jej fundacji na rzecz promocji sportu Noos. Cristina, która mieszka w Szwajcarii, będzie musiała stawić się przed sądem 8 marca. Już wcześniej król postanowił wykluczyć ją z udziału we wszystkich oficjalnych ceremoniach, choć infantka, siódma w kolejności do sukcesji, nie wyrzekła się prawa do korony.