Korespondencja ?z Charkowa
Od ubiegłego piątku, gdy rewolucjoniści zajęli budynek charkowskiej Obwodowej Administracji Państwowej, pod gmachem niezmiennie stoi grupa ludzi przeciwna ideom miejscowego Euromajdanu. Po dwóch stronach metalowej barierki, którą milicja odgrodziła zwaśnionych ludzi, stanęli przedstawiciele dwóch różnych światów. Z jednej – osoby w średnim i starszym wieku. W klapy płaszczy wpięte mają pomarańczowo-czarne wstążki gieorgijewskie, symbol bohaterów Wielkiej Wojny Ojczyźnianej. Z drugiej – zamaskowane nastolatki i studenci z metalowymi tarczami, pałkami, zebrani pod ukraińskimi flagami.
Od dnia zajęcia budynku temperatura sporów ciągle wzrasta – oburzeni charkowianie nieustannie podchodzą i obrażają młodych rewolucjonistów, nazywają ich pederastami, gejropejczykami, faszystami, banderowcami, zdrajcami. Rewolucjoniści od czasu do czasu reagują na zaczepki, starają się tłumaczyć swoje stanowisko. Najczęściej ich odpowiedzią na ostre werbalne ataki jest jednak jedynie okrzyk „Chwała Ukrainie! Chwała bohaterom! Ukraina ponad wszystko!", po którym dalej niewzruszenie stoją w pełnej gotowości bojowej.
Lenin nadal stoi
Centrum charkowskiego sporu stał się plac Wolności, szósty największy plac w centrum europejskiego miasta. Liczy ponad 700 metrów długości oraz ponad 100 metrów szerokości i rozpościera się na powierzchni 12 hektarów. Aż do 1996 roku nosił nazwę placu Dzierżyńskiego.
Powiew zmian lat 90. zmienił co prawda jego patrona, ale nie tknął największego pomnika wodza rewolucji na Ukrainie. Włodzimierz Lenin niewzruszenie góruje nad placem już 40 lat.