Parlament Europejski przegłosował wczoraj jednostronne wprowadzenie w życie strefy wolnego handlu z Ukrainą. Decyzja wejdzie w życie w ciągu kilku tygodni i będzie obowiązywać czasowo do 1 listopada.
To część unijnego pakietu pomocowego dla Ukrainy i pierwszy krok do pełnej strefy wolnego handlu. Na razie UE nie zdecydowała się podpisywać całości umowy stowarzyszeniowej, która przewiduje zniesienie ceł po obu stronach oraz przyjęcie przez Ukrainę ok. 350 aktów prawnych, które zbliżałyby jej gospodarkę do unijnych standardów. Ale jako gest wsparcia otwiera się na ukraińskie towary, nie żądając w zamian otwarcia rynku ukraińskiego.
Cezura czasowa jest efektem zobowiązań wynikających z uczestnictwa UE w Światowej Organizacji Handlu (WTO) – nie można wprowadzać takich preferencji na zbyt długi okres. Bruksela ma nadzieję, że do 1 listopada zostanie już podpisana cała umowa.
Umowa powinna przynieść ukraińskim eksporterom ok. 487 mln euro rocznie. Dla części produktów cła są znoszone, dla części redukowane. Decyzja przewiduje zniesienie 94,7 proc. taryf celnych obecnie nakładanych na towary przemysłowe z Ukrainy oraz 80 proc. ceł na produkty rolne. Jednak w tej kategorii UE zdecydowała się na stworzenie kontyngentów, które pozwolą na ograniczenie importu bezcłowego lub po zredukowanych stawkach dla takich produktów wrażliwych, jak zboża, wieprzowina, wołowina, drób.
– Polska nie straci na tym otwarciu. Po pierwsze, nasz eksport na Ukrainę jest zdecydowanie większy niż import. Po drugie, decyzja UE zawiera klauzule bezpieczeństwa w razie nagłego wzrostu importu z Ukrainy – wyjaśnił „Rz" Paweł Zalewski, eurodeputowany PO, sprawozdawca ukraińskiego pakietu. Klauzule te przewidują zawieszenie preferencji, jeśli się okaże, że napływ towarów z Ukrainy zagraża europejskim producentom.