Korespondencja z Brukseli
Ugrupowanie Jarosława Kaczyńskiego nie chciało znaleźć się w jednej frakcji z Alternatywą dla Niemiec (AfD) — nowym eurosceptycznym ruchem politycznym. Dzisiaj na posiedzeniu EKR w tajnym głosowaniu zdecydowano jednak o przyjęciu do grupy siedmiu eurodeputowanych AfD.
—Polska delegacja zgłaszała zastrzeżenia w sprawie AfD, ale szanujemy demokratyczny werdykt większości — powiedział Ryszard Legutko, szef delegacji PiS w PE.
Z naszych nieoficjalnych rozmów wynika, że PiS obawia się przede wszystkim prorosyjskiego nastawienia AfD. Co prawda na tle innych niemieckich ugrupowań nie byłoby to wcale zaskakujące, ale dla elektoratu PiS może to mieć większe znaczenie. PiS, mimo że jest drugą siłą w EKR, akcesji AfD nie powstrzymał. W tajnym głosowaniu za przyjęciem Niemców głosowała większość. Z naszych informacji wynika, że wynosiła ona 51 proc. Była ona dość zaskakująca, bo publicznie zarówno polska, jak i brytyjska, delegacja wyrażały zastrzeżenia wobec AfD. Czyli aż 39 z 55 eurodeputowanych powinno było wyrazić sprzeciw. Tyle, że w tajnym głosowaniu szczególnie Brytyjczycy, którym bardzo zależało na powiększeniu grupy, mogli się zachować inaczej niż chciałby tego David Cameron. Brytyjski premier oficjalnie AfD nie może popierać, bo nie chce psuć sobie relacji z Angelą Merkel. A to właśnie CDU straciła na pojawieniu się AfD.
EKR dzięki akcesji siedmiu Niemców oraz przyjęciu 1 eurodeputowanego bułgarskiego liczy teraz 63 eurodeputowanych. Daje mu to 3. pozycję w PE, za chadekami i socjaldemokratami. Faktycznie jednak do siły tych dwóch ugrupowań jest mu bardzo daleko, bo chadecy mają 221 mandatów, a socjaldemokraci — 190. EKR ze swoimi 63 członkami plasuje się na czele średniaków. Niższą, ale zbliżoną do EKR liczbę eurodeputowanych będą mieli liberałowie, a także skrajna lewica, Zieloni, a być może także nowe ugrupowanie skrajnej prawicy tworzone przez Marine Le Pen, liderkę francuskiego Frontu Narodowego.