Anna Słojewska ?z Brukseli
Liczba eurodeputowanych zależy od liczby ludności. A im więcej eurodeputowanych, tym większe szanse na dostanie ważnych stanowisk w Parlamencie Europejskim.
Jednak warunkiem sukcesu jest uczestnictwo w dużych grupach politycznych i małe rozdrobnienie. Rozpoczynająca się trzecia – od wielkiego rozszerzenia Unii – kadencja PE pokazuje, że Polacy to zrozumieli. Większą od nich władzę mają tylko Niemcy, porównywalni są Włosi, w tyle zostali przedstawiciele liczniejszych od nas krajów – Wielkiej Brytanii, Francji czy Hiszpanii.
Wczoraj eurodeputowani formalnie wybrali władze 22 komisji parlamentarnych. Stanowiska szefów czterech z nich przypadły Polakom: przemysłu i energii dla Jerzego Buzka (PO), rolnictwa dla Czesława Siekierskiego (PSL), spraw konstytucyjnych dla Danuty Hübner (PO) oraz podkomisji ds. bezpieczeństwa i obrony dla Anny Fotygi (PiS).
Lepsze od nas są tylko Niemcy (pięć komisji), porównywalne Włochy (cztery, ale może się zmniejszyć do trzech), gorsze Wielka Brytania, Francja i Hiszpania. Polska ten dobry wynik uzyskała, mając mniej eurodeputowanych niż wszystkie wymienione kraje. Dla porównania, Niemcy mają 96 przedstawicieli w PE, Francja – 74, Włochy i Wielka Brytania – po 73, Wielka Brytania – 54, a Polska 51.