Wybory prezydenckie w Brazylii: Dilma Rouseff i Aecio Neves w drugiej turze

W niedzielę okaże się, czy największym państwem Ameryki Łacińskiej nadal kierować będzie Dilma Rousseff

Aktualizacja: 24.10.2014 01:24 Publikacja: 23.10.2014 19:30

Wybory prezydenckie w Brazylii: Dilma Rouseff i Aecio Neves w drugiej turze

Foto: Fotorzepa, Magdalena Lemańska ele Magdalena Lemańska

Gorąca kampania wyborcza podzieliła rozwarstwione społeczeństwo brazylijskie jak nigdy dotąd. Z ostatnich sondaży wynika, że w drugiej turze wyborów szanse obojga kandydatów stających do drugiej tury wyborów są bardzo wyrównane.

Według najnowszych danych obecna prezydent Dilma Rousseff (z centrolewicowej Partii Pracy – PT, dlatego jej zwolennicy to tzw. petistas) może liczyć na 52 proc. głosów. Jej kontrkandydat Aecio Neves, były gubernator i senator z centrolewicowej Partii Brazylijskiej Socjaldemokracji, której członkowie i wyborcy zwani są tukanami („tucanos" – bo tukan znajduje się w logo jego partii) ma poparcie ?48 proc. wyborców.

Ostatnia prosta

Choć w ostatnich dniach Dilma nieco zwiększyła dystans do Aecia, nikt nie jest dziś pewien, jaki wynik przyniosą niedzielne wybory, bo walka pomiędzy kandydatami jest zaciekła, a Brazylijczycy podchodzą do nich w tym roku wyjątkowo emocjonalnie.

Winna jest temu po części kryzysowa sytuacja ekonomiczna w kraju. Po okresie prosperity brazylijska gospodarka wciąż wyhamowuje i w tym roku jej PKB wzrośnie już zaledwie śladowo – o mniej niż jeden procent, stosunkowo wysoki jest też poziom inflacji.

Głębokie podziały utrudnią zwycięzcy wyborów budowę zgody narodowej Brazylijczyków

Innym powodem konfliktów politycznych i społecznych w kraju jest utrzymujące się ogromne rozwarstwienie społeczne, którego nie zdołały zlikwidować żadne dotychczas podejmowane działania. Nie bez powodu Brazylię czasem określa się słowem „Belgindia" – od słów „Belgia" i „Indie" – obrazującym dwa bieguny zamożności, na jakich żyją ich obywatele.

Na niwelowanie różnic społecznych stawia przede wszystkim Dilma i to ona zgarnie głosy tych, którzy przede wszystkim chcą, by w wielkich miastach obok willi zamożnej klasy średniej przestały rozciągać się dzielnice nędzy (fawele), a pensje i wykształcenie Brazylijczyków nie wahały się ze skrajności w skrajność w zależności od części kraju.

– Na Rousseff chętniej głosują kobiety oraz biedniejsi i słabiej wykształceni Brazylijczycy, często z mniejszych miast i miejscowości, zwłaszcza ci zamieszkujący północno-wschodnią część kraju. Z kolei Aecio Neves ma za sobą cały sektor biznesowy, jest też częściej popierany przez mężczyzn i osoby lepiej wykształcone oraz mieszkańców bogatszej południowo-wschodniej części kraju – mówi César Felício, dziennikarz działu politycznego brazylijskiej gazety „Valor Economico".

Neves wyraźnie stawia też w swojej kampanii na seniorów. – W Brazylii głosowanie jest obowiązkowe, ale osoby po 70. roku życia, które stanowią ok. 10 proc. wyborców, są z tego obowiązku zwolnione – zauważa César Felício. Stąd w spotach wyborczych Aecio Nevesa występują znani aktorzy-seniorzy Lima Duarte i Rosamaria Murtinho, którzy namawiają starsze osoby do pójścia do urn.

W pierwszej turze wyborów gra toczyła się jeszcze o homoseksualistów, bo w walce o prezydencki fotel brała wtedy udział przeciwna jednopłciowym małżeństwom i prawu do aborcji była minister środowiska Marina Silva, wystawiona w wyborach w ostatniej chwili przez Socjalistyczną Partię Brazylii (PSB) po tym, jak w sierpniu w wypadku samolotowym zginął jej pierwotny kandydat Eduardo Campos.

Najpierw gospodarka

Programy Rousseff i Nevesa w zakresie praw dla mniejszości seksualnych nie różnią się między sobą znacząco. To, co mocno różni oboje, to ich kluczowe dla kraju na ekonomicznym zakręcie poglądy gospodarcze.

– Dilma Rousseff wierzy w silną interwencję państwa w gospodarkę i we wzrost napędzany kredytami udzielanymi przez państwowe banki; tylko w niewielkim stopniu niepokoi ją to, że inflacja w kraju przekroczyła właśnie maksymalny zakładany pułap 6,5 proc. i pozostawała wysoka przez cały okres jej rządów – wylicza w rozmowie z „Rz" Monica Baumgarten de Bolle, ekonomistka, partner zarządzająca w Galanto MBB Consultoria.

Przeciwnicy wytykają Dilmie, że jej kluczowe zasługi – m.in. wyciągnięcie z faweli i skrajnej biedy ponad 20 mln ludzi dzięki programom socjalnym, jak Bolsa Familia oraz działaniom aktywizującym najuboższych – to wciąż tylko pokłosie złotych rządów jej wspierającego ją dziś poprzednika – Luiza Inácio Luli da Silva. Za jej zasługę uznaje się stworzenie systemu oferowanych przez państwowe banki tanich kredytów dla najbiedniejszych.

– Gospodarczą filozofię Aecio Nevesa można za to określić jako „powrót do podstaw". Wierzy w powolne obniżanie inflacji do średniego poziomu 4,5 proc. oraz pobudzanie wzrostu gospodarczego poprzez działania nakierowane na sektor prywatny. To może oznaczać ograniczanie ekspansji państwowych kredytów oraz sprowadzenie polityki fiskalnej na właściwe tory (w tym roku rząd raczej minie się z pierwotnymi prognozami wzrostu PKB na poziomie ?1,9 proc.) i budowaniu środowiska gospodarczego, w którym powoli powróciłoby na rynku zaufanie – mówi Monica Baumgarten de Bolle.

Skandale w tle

Na rządach obecnej prezydent kładą się cieniem kolejne afery korupcyjne z udziałem państwowych spółek. Ostatni skandal, w który zamieszana jest największa państwowa spółka naftowa Petrobras, wciąż jeszcze trwa.

Aecio Nevesowi wytyka się m.in., że za jego decyzjami stoi tak naprawdę starsza siostra – Andrea, pisarka i była dziennikarka. Kieruje całą jego kampanią wyborczą, jest zresztą zaliczana do grona 60 najbardziej wpływowych osób w Brazylii.

Część brazylijskich ekonomistów i politologów coraz częściej daje wyraz swoim obawom o to, jak nowo wybrany prezydent, niezależnie od tego, kto nim zostanie, poradzi sobie z rozłamem społecznym, jaki spowodowały w 200-milionowym kraju wybory i towarzyszące im podsumowania ostatnich czterech burzliwych lat. W kraju kilka razy dochodziło do burzliwych i długotrwałych zamieszek.

Guzik wyborczy

Choć zazwyczaj wyniki wyborów ogłaszane są w Brazylii wieczorem w dniu elekcji, to jednak tym razem może się zdarzyć, że na ostateczne rozstrzygnięcie trzeba będzie poczekać nieco dłużej. Powodem są właśnie bardzo wyrównane szanse obojga kandydatów i trzeba będzie poczekać na zebranie danych nawet z odległych zakątków wielkiego państwa.

Liczenie głosów nie powinno jednak trwać dłużej niż do północy dnia wyborczego, a to dzięki automatyzacji procesu głosowania – w Brazylii polega ono na przyciśnięciu guzika w automacie zliczającym głosy. System ten jest dalej udoskonalany – w pierwszej turze wyborów 21,6 miliona osób (czyli ok. 15 proc. głosujących) głosowało, zostawiając odcisk palca w specjalnym urządzeniu biometrycznym. W 2018 roku w ten sposób głosować będą już wszyscy Brazylijczycy.

Gorąca kampania wyborcza podzieliła rozwarstwione społeczeństwo brazylijskie jak nigdy dotąd. Z ostatnich sondaży wynika, że w drugiej turze wyborów szanse obojga kandydatów stających do drugiej tury wyborów są bardzo wyrównane.

Według najnowszych danych obecna prezydent Dilma Rousseff (z centrolewicowej Partii Pracy – PT, dlatego jej zwolennicy to tzw. petistas) może liczyć na 52 proc. głosów. Jej kontrkandydat Aecio Neves, były gubernator i senator z centrolewicowej Partii Brazylijskiej Socjaldemokracji, której członkowie i wyborcy zwani są tukanami („tucanos" – bo tukan znajduje się w logo jego partii) ma poparcie ?48 proc. wyborców.

Pozostało jeszcze 91% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1178
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1177
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1176
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1175
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1174