Sąd nad rodziną
„Znów mamy do czynienia z zakładnikiem" – skomentował wyrok Aleksiej Wieniediktow, szef niepoddającego się państwowej kontroli radia Echo Moskwy. – To wszystko już widzieliśmy w procesach od samego początku lat 2000, gdy wsadzano ludzi i ich bliskich. Ale członków rodzin jeszcze nie wsadzali. Dla Aleksieja Nawalnego jego brat będzie teraz zakładnikiem w łagrze – powiedział.
Wieniediktow porównał to z sytuacją byłego multimiliardera i więźnia Michaiła Chodorkowskiego, którego nieoczekiwanie zwolniono z łagru pod koniec 2013 roku. Wbrew nadziejom rosyjskich demokratów nie zaangażował się on jednak od razu w działalność opozycyjną. – Dopóki w więzieniu siedział jeszcze (jego przyjaciel) Płaton Lebiediew, Chodorkowski miał związane ręce – wyjaśnił Wieniediktow. – Zadaniem (dla rosyjskich służb specjalnych) jest tylko izolowanie Nawalnego, by nie powodować wybuchu masowego niezadowolenia na tle narastającego kryzysu.
Tym według Wieniediktowa należy tłumaczyć, że Aleksander dostał tylko wyrok w zawieszeniu, a jego młodszy brat od razu trafił za kratki, choć do sądu obaj przyszli z plecakami przygotowani do odsiadki.
Ale Aleksander Nawalny przechytrzył jednak władze i nie pozwolił się spokojnie izolować. Pojechał do centrum miasta na wiec przeciw wyrokowi na brata i tam został zatrzymany przez policję wraz z kilkunastoma swoimi zwolennikami. Teraz jednak nie wiadomo, czy wyrok w zawieszeniu ulegnie automatycznemu wykonaniu. Poza tym Nawalny ma jeszcze jeden, pięcioletni wyrok - też w zawieszeniu.
Jeszcze przed ogłoszeniem wtorkowego wyroku kilkanaście tysięcy ludzi w Moskwie zaczęło się umawiać na wiec protestujący przeciw niemu – od razu zakładając, że będzie on skazujący. We wtorek do południa rosyjskie władze zablokowały kilkadziesiąt stron internetowych zarówno publikujących wystąpienie Nawalnego przed sądem, jak i wzywające na wiec w jego obronie. Policja zaś obstawiła plac Maneżowy w centrum stolicy, by uniemożliwić zebranie się protestujących.
Obrażony generał
Spontaniczne poparcie działaczowi zwalczającemu korupcję i z tego powodu prześladowanemu postanowiła wyrazić większość opozycyjnych ugrupowań, mimo że sam Nawalny nie jest postacią jednoznaczną. Do roku 2011 stał na czele ugrupowania, które sam nazywał „narodowo-demokratycznym" i sam się określał jako „normalny rosyjski nacjonalista". Z częścią środowisk liberalnych spierał się o nielegalną emigrację, która według niego powinna być energicznie zwalczana. „Imigranci, w tym z (rosyjskiego) Kaukazu, przyjeżdżają do nas wraz ze swymi dość specyficznymi systemami wartości. W Czeczenii młodzi chłopcy strzelają z pistoletów do paintballa do kobiet chodzących bez chustek na głowach, a (prezydent republiki) Ramzan Kadyrow chwali ich za to. A potem ci chłopcy przyjeżdżają do nas. A ja mam córkę i nie życzę sobie, by ktoś do niej strzelał" – tłumaczył w jednym z wywiadów.