Ulica Hilel w zachodniej Jerozolimie, w okolicy są hotele, deptaki pełne kawiarenek i sklepów. To serce żydowskiej części miasta. Kilkaset metrów stąd, tuż przed murem Starego Miasta, do 1967 r. była granica, wówczas izraelsko-jordańska. Palestyńczycy chcieliby ją przywrócić i za nią swoje państwo. Zakładał to tekst rezolucji, którą przed zakończeniem ubiegłego roku odrzuciła Rada Bezpieczeństwa ONZ.
– Dla większości Izraelczyków jest to nie do przyjęcia. Dla nich Izrael kończy się na rzece Jordan, obejmuje Zachodni Brzeg, na którym Palestyńczycy chcieliby utworzyć państwo. Zresztą premier Beniamin Netanjahu nigdy poważnie nie traktował jego powstania. On jest zwolennikiem obejmującej te tereny drugiej republiki izraelskiej, nacjonalistycznej – powiedział mi Uri Huppert, adwokat, którego kancelaria mieści się przy ulicy Hilel. Doskonale pamięta miasto przedzielone granicą. Tam, gdzie przebiegała, jest nowoczesne izraelskie centrum handlowe Mamilla.