Brytyjski dziennik „The Guardian" dotarł do byłych pracowników tak zwanej „Agencji Badań Internetowych", której biuro niedawno zostało przeniesione do centrum Petersburga. Odpłatni rosyjscy komentatorzy od miesięcy (a może nawet od lat) pozostawiają wpisy i komentarze na blogach i forach, a również prowadzą jednocześnie kilka profili na popularnych serwisach społecznościowych. Ich działalność stała się niezbędnym elementem rosyjskiej propagandy, która w ten sposób próbuje wzmocnić swoją pozycję Rosji jak i zagranicą.
- Powinniśmy prowadzić blog m.in. na LiveJournal o charakterze kulinarnym lub muzycznym, lecz od jakiegoś czasu mieliśmy wprowadzać tematy polityczne. Pisaliśmy o tym, że władze w Kijowie to faszyści itd. - mówi w rozmowie z „The Guardian" jeden z byłych współpracowników rosyjskiego „ministerstwa prawdy". Jak twierdzi, pracownicy firmy nie byli zatrudnieni na umowę o pracę, a wypłatę co miesiąc dostawali w gotówce.
Według tych informacji, współpracownicy „Agencji Badań Internetowych" ze znajomością języka angielskiego otrzymują około 65 tysięcy rubli (około 4,5 tys. złotych). To właśnie oni mieli zorganizować w zeszłym roku prokremlowską akcję propagandową na stronach internetowych „Washington Post" i „Guardian". Tymczasem „trolle", którzy pracują w rosyjskojęzycznej części internetu, dostają około 45 tysięcy rubli (około 3 tys. złotych). O tematyce blogów pracownicy agencji decydują na własną rękę, natomiast co rano otrzymują indywidualnie „specjalne zadanie" zawierające określone tematy propagandowe, o których „trolle" powinni wspominać „między innym". Co więcej, pracownikom firmy zabroniono opowiadać o swoim miejscu pracy znajomym.
Według rozmówców „The Guardian" w biurze firmy panuję napięta atmosfera, a za kilkuminutowe spóźnienie kierownictwo nakłada ogromne kary. Stracić premię, a nawet część wynagrodzenia można również za niewykonanie planu, plagiat, albo nieprzestrzeganie linii ideologicznej. „Fabryka trolli" jest podzielona na kilka działów, którzy zajmują się sprawami krajowymi, zagranicznymi, piszą na forach, portalach społecznościowych lub zajmują się wyłącznie komentowaniem wiadomości na portalach popularnych lokalnych i zagranicznych mediów. Ci ostatni mają swój mechanizm działania: dyskusję zaczyna jeden, później kilku innych dołączają do tej dyskusji i odwołują się do zaprzyjaźnionych z Kremlem mediów, a również publikują zdjęcia wyśmiewające i obrażające zachodnich lub ukraińskich polityków. Zadanie zostaje w pełni wykonane wtedy, gdy większość internautów uczestniczących w dyskusji na określony temat dojdzie do jednego (prorosyjskiego) zdania.
- Najgorsze jest to, że rozmawiając z przyjaciółmi, oni powtarzają to, co dostawaliśmy w porannych zadaniach. Wtedy uświadamiasz sobie, że mechanizmy te działają – cytuje brytyjski dziennik innego byłego współpracownika petersburskiej firmy.