Czarni Żydzi. W Izraelu też jest rasizm

Przekonali się o tym Żydzi z Etiopii. Premier Izraela zapowiada walkę z tym „głęboko zakorzenionym problemem”.

Publikacja: 04.05.2015 21:54

Foto: Fidel

– Pierwsze pokolenie, które przybyło z Etiopii w latach 80. i 90., było bardzo spokojne i grzeczne. Drugie, które tu wyrosło, powiedziało: dosyć! Mamy swoją kulturę, historię, ale większość społeczeństwa izraelskiego widzi głównie nasz kolor skóry, kieruje się przesądami wobec Afryki – mówi „Rz" Michal Awera Samuel, szefowa organizacji Fidel wspierającej integrację etiopskich Żydów w Izraelu.

Tłumaczy wielotysięczną demonstrację w niedzielę w Tel Awiwie, która przerodziła się w walki z policją i atak na gmachy administracji. Kilkadziesiąt osób zostało rannych. Do wybuchu niezadowolenia ciemnoskórej mniejszości doprowadziło nagranie, które w zeszłym tygodniu pojawiło się w internecie.

Widać na nim, jak dwaj policjanci biją żołnierza – Damasa Pakadę, etiopskiego Żyda.

W poniedziałek, by uspokoić nastroje, premier Beniamin Netanjahu spotkał się z Pakadą, a także z liderami 135-tysięcznej społeczności Żydów etiopskich (stanowią ponad 2 proc. mieszkańców Izraela). Publicznie uściskał ciemnoskórego żołnierza i oprócz walki z rasizmem (w tym celu powstanie specjalna komisja) obiecał też, że władze zabiorą się za rozwiązywanie problemów, które szczególnie dotykają etiopskich Żydów: w tym edukacji (są gorzej wykształceni niż inne grupy społeczeństwa), zatrudnienia i mieszkań. To społeczność bardzo młoda, 55 proc. etiopskich Żydów w Izraelu nie ma 18 lat.

Najniższa klasa

– Także w Izraelu łatwo wyrazić swoją wyższość rasową, jak się widzi kogoś, kto ma czarną skórę. Od 30 lat społeczeństwo staje się coraz bardziej zróżnicowane klasowo i w tych czarnoskórych najwygodniej jest widzieć najniższą klasę. Ale oni stali się pewni siebie, choć są upośledzeni, nie chcą być za takich uważani, nie dają sobie pluć w twarz i stąd ten wybuch – wyjaśnia „Rz" Uri Huppert, publicysta i zasłużony w sprawach obrony różnych mniejszości adwokat z Jerozolimy.

Na jednym z portali zaapelował o stworzenie w Izraelu ligi do walki z rasizmem.

Przypomina, że Netanjahu wygrał niedawno wybory strasząc, że hordy Arabów będą głosowały, a przecież oni są mniejszością w Izraelu, tak jak ci, co pochodzą z Etiopii. Ta wypowiedź uderzała we wszystkich różniących się od przeciętnego izraelskiego Żyda.

Emigracja Żydów z Etiopii zaczęła się w latach 80., kiedy w tym kraju panował głód. Jeden z rabinów uznał, że są oni takimi samymi Żydami jak inni i przysługuje im prawo powrotu. Siły specjalne Izraela wraz z CIA przeprowadziły w 1984 roku tajną akcję ich przewiezienia – Operację Mojżesz. Odbywała się za zgodą władz Sudanu, kraju graniczącego z Etiopią, do którego przedostali się wcześniej na piechotę etiopscy wyznawcy religii mojżeszowej. Potem odbyła się jeszcze Operacja Salomon oraz przeprowadzona przez samych Amerykanów Operacja Jozue.

Nasienie Abrahama

Huppert podkreślił, że Żydzi z Etiopii przez wielu w Izraelu w ogóle nie są uznawani za Żydów, zresztą sami raczej używają wobec siebie określenia Beta Israel (Dom Izraela). Są też zwani Falaszami, ale nie lubią tego określenia, bo w ich języku oznacza kogoś obcego.

– Ich wiara jest inna od wiary tych, którzy się za Żydów uważają i pochodzą z Europy czy Afryki Północnej. Oni nawet Talmudu na oczy w Etiopii nie widzieli. Wywodzą się z tradycji biblijnej. O tym, czy się jest Żydem, u nich decyduje to, czy był nim ojciec, a nie matka jak w wypadku tradycji talmudycznej. Bo w Biblii mówi się o nasieniu Abrahama, a nie o jajeczkach Sary – dodaje Huppert.

Ziemia obiecana

Szefowa organizacji Fidel przyznaje, że niektórzy rabini nie uznają przybyszów z Etiopii za prawdziwych Żydów. - Ale ja wyrastałam tam jako Żydówka. Obchodziliśmy w rodzinie Jom Kippur i Paschę.

– Marzyłam o podróży do Jerozolimy, do ziemi obiecanej. Nie traktowałam Etiopii jak ojczyzny – dodaje Michal Awera Samuel, która przyjechała do Izraela w 1984 roku w wieku dziewięciu lat.

W Etiopii mieszkała w małej miejscowości koło miasta Gondar na północy. – Nie było samochodów, białego człowieka nigdy nie widziałam i wydawało nam się, że jesteśmy jedynymi Żydami. Pochodziłam z, jak na tamte warunki, bogatej rodziny, ojciec był farmerem, miał krowy i kury, uprawiał pomidory. A tu kraj wysokiej technologii, inny język, kultura. Ale wykształciłam się, mam magisterium, stoję na czele organizacji. Izraelskie społeczeństwo wciąż ma jednak niskie oczekiwania wobec naszych możliwości – mówi z żalem.

Ona sama mieszka wśród typowych Izraelczyków i nie ma przykrych doświadczeń, ale wielu etiopskich Żydów, którym pomaga jej organizacja, zetknęło się z rasizmem. Widać to przy poszukiwaniu pracy. Jak się dzwoni i przedstawia imieniem i nazwiskiem nie sugerującym pochodzenia z Etiopii, to okazuje się, że stanowisko jest i czeka.

Gdy osobiście pojawia się czarnoskóry kandydat, sytuacja się często zmienia. - Nawet jak się pokazuje dyplomy i dobre CV, to proponują nam, żebyśmy posprzątali im dom.

– Pierwsze pokolenie, które przybyło z Etiopii w latach 80. i 90., było bardzo spokojne i grzeczne. Drugie, które tu wyrosło, powiedziało: dosyć! Mamy swoją kulturę, historię, ale większość społeczeństwa izraelskiego widzi głównie nasz kolor skóry, kieruje się przesądami wobec Afryki – mówi „Rz" Michal Awera Samuel, szefowa organizacji Fidel wspierającej integrację etiopskich Żydów w Izraelu.

Tłumaczy wielotysięczną demonstrację w niedzielę w Tel Awiwie, która przerodziła się w walki z policją i atak na gmachy administracji. Kilkadziesiąt osób zostało rannych. Do wybuchu niezadowolenia ciemnoskórej mniejszości doprowadziło nagranie, które w zeszłym tygodniu pojawiło się w internecie.

Pozostało 86% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 801
Świat
Chciał zaprotestować przeciwko wojnie. Skazano go na 15 lat więzienia
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 800
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 799
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 797
Materiał Promocyjny
20 lat Polski Wschodniej w Unii Europejskiej