Dowództwo NATO domaga się, by Rosja zmniejszyła o połowę swoją misję dyplomatyczną przy Kwaterze Głównej w Brukseli. Wszystko z powodu szpiegostwa.
Wcześniej rosyjscy dyplomaci mieli nawet prawo poruszania się bez eskorty po siedzibie kwatery. Jednak wraz z wybuchem wojny na Ukrainie sojusz ograniczył to prawo do czterech Rosjan: ambasadora, radcy politycznego ambasady oraz kierowcy i sekretarza ambasadora.
Mimo to sojusz nadal był zaniepokojony „ilością zbieranych danych wywiadowczych" i dlatego cofnął akredytacje połowie rosyjskich dyplomatów.
Oficjalnie jednak sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg zaprzecza, by w Kwaterze Głównej wybuchł jakiś skandal szpiegowski. Według niego wszystkie misje dyplomatyczne państw nienależących do sojuszu zostały poproszone o zmniejszenie swego personelu do 30 dyplomatów. „To nie jest skierowane specjalnie przeciwko Rosji. (...) A co do Rosji, to podjęliśmy decyzję ograniczenia całej współpracy, pozostawiając jedynie polityczne i wojskowe kanały do utrzymania kontaktów. A do tego w zupełności wystarczy misja 30-osobowa" – powiedział gazecie „Guardian".
Ale jedynym krajem, którego praktycznie dotkną te ograniczenia, jest właśnie Rosja.