Brazylia, Rosja, Indie, Chiny i RPA – czyli grupa BRICS – zwołują swoje spotkania, nie ukrywając już, że zamierzają być konkurencją dla grupy siedmiu najbogatszych krajów świata skupionych w G7.
„Spotkanie w Bawarii odbywa się praktycznie za zamkniętymi drzwiami, tajnie. A nasze spotkanie jest otwarte. Nie mamy czego się wstydzić" – mówił przewodniczący rosyjskiej Dumy Siergiej Naryszkin rosyjskim gościom: szefom parlamentów z Indii, Chin, RPA i Brazylii. Naryszkin nie omieszkał dodać, że rozmowom w zamku Elmau towarzyszyły „wielotysięczne protesty obywateli".
Prawie dokładnie w tym czasie co spotkanie G7 w Bawarii w Moskwie odbyło się spotkanie parlamentarzystów z tych krajów, Jednak rezultaty obu różniły się od siebie tak, jak różny był skład ich uczestników.
Rosja, jako tegoroczna przewodnicząca BRICS, nadawała ton rozmowom, próbując sformalizować współpracę całej grupy: utworzyć jakieś stałe struktury. W zeszłym roku próbowano tworzyć wspólny bank, który byłby konkurencją dla Międzynarodowego Funduszu Walutowego i Banku Światowego. Nic z tego nie wyszło, Chiny bowiem stworzyły własny bank do udzielania finansowej pomocy na świecie i Rosji nie pozostało nic innego, jak przyłączyć się do niego.
W Moskwie zaproponowano natomiast zorganizowanie „stałego zgromadzenia parlamentarnego" grupy. „Bez współpracy parlamentarnej BRICS nie może być uważane za pełnoprawne zrzeszenie państw" – przekonywał uczestników rosyjski wiceminister spraw zagranicznych Siergiej Riabkow.
Przedstawiciele Brazylii i RPA poparli rosyjski pomysł. Ale Indie, uważane w Moskwie za „strategicznego partnera" (niezależnie od współpracy w ramach BRICS), storpedowały go. „Nie jesteśmy przekonani, że są nam potrzebne jakieś nowe struktury wprowadzające zbędny formalizm" – zaprotestował szef komitetu spraw zagranicznych niższej izby indyjskiego parlamentu Shashi Tharoor.
Gospodarze próbowali jeszcze wymóc ścisły terminarz spotkań parlamentarzystów, ale Hindus znów się nie zgodził z ich propozycją.