Tysiące imigrantów koczuje nadal w okolicach miejscowości Röszke po serbskiej stronie granicy, gdzie w środę doszło do starć z węgierską policją. Na próżno liczą na otwarcie bram w zasiekach z drutu kolczastego.

Węgry nie mają najmniejszego zamiaru zmieniać swej polityki wobec uchodźców. Wręcz przeciwnie. Taki sam mur powstanie wkrótce na granicy węgiersko-chorwackiej oraz na granicy z Rumunią. Tym samym Węgry odetną się całkowicie od swych południowych sąsiadów.

– Węgry miały do wyboru dwa złe rozwiązania: albo przyjmować nieograniczoną liczbę uchodźców, albo zbudować mur – tłumaczy Krisztian Szabados, dyrektor budapeszteńskiego think tanku Political Capital. Budowę muru akceptuje mniej więcej połowa społeczeństwa. – Zostało odpowiednio przygotowane przez niewiarygodnie ksenofobiczną kampanię rządową pod adresem uchodźców, pełną inwektyw uwłaczających godności człowieka – przypomina Szabados.

Sam Victor Orban stosował pod ich adresem określenia w rodzaju „sprzedawcy kebabu" oraz porównania do ludności romskiej niecieszącej się na ogół na Węgrzech sympatią. Z ust doradców premiera padały nawet takie słowa jak „zwierzęta". Ksenofobiczne i rasistowskie ugrupowanie Jobbik doczekało się tym sposobem legitymizacji ze strony rządzącego Fideszu.

– Decyzja o budowie muru jest katastrofalna w skutkach, co widać było w czasie niedawnych zamieszek na granicy. Przy tym wizerunek Węgier za granicą uległ dalszemu pogorszeniu – przekonuje „Rz" Peter Balazs, były szef węgierskiej dyplomacji oraz komisarz UE. Jego zdaniem rząd powinien porozumieć się w sprawie traktowania uchodźców z Niemcami i Austrią. Te trzy kraje mogłyby następnie uruchomić mechanizmy unijne. – Jednak Orban zdecydował się na samodzielne działanie, tłumacząc przy tym, że ratuje UE. Doprowadził jedynie do konfliktu z naszymi sąsiadami z południa – mówi Peter Balazs.

Oburzona akcją węgierskiej policji na granicy jest Serbia. Jak twierdzi premier Aleksandar Vuczić, węgierskie siły naruszyły granicę, atakując uchodźców już na terytorium tego kraju. – Nie pozwolimy się poniżać – powiedział. Serbia, która była do tej pory krajem tranzytowym na bałkańskim szlaku uchodźców, ma teraz problem z tysiącami imigrantów na swym terytorium. Wielu z nich kieruje się obecnie do Chorwacji, a następnie drogą E59 w kierunku granicy ze Słowenią. Po jej przekroczeniu pozostaje jedynie 85 km do granicy z Austrią. Jest to drugi szlak bałkański prowadzący do Niemiec. Jest o 100 km krótszy od szlaku przez Węgry, ale znacznie bardziej niebezpieczny. Zwłaszcza dla tych uchodźców, którzy będą się starali przedostać z Chorwacji na Węgry. Granica między tymi krajami liczy 252 km. W jej pobliżu są nierozminowane pola minowe z czasów wojny w byłej Jugosławii.

Jak wynika z oficjalnych danych, od stycznia do jej zamknięcia 15 września granicę serbsko-węgierską przekroczyło nieco ponad 200 tys. osób. Od tego czasu zaledwie kilkaset. Uchodźcy mogą się zgłaszać nadal w jednym z punktów granicznych z prośbą o azyl. Warunkiem rozpatrzenia wniosku jest posiadanie ważnych dokumentów. – Zdecydowana większość uchodźców pragnie uniknąć takiej procedury na granicy węgierskiej i liczy na azyl w Niemczech – mówi Zoltan Kottasc, dziennikarz prorządowego dziennika „Magyar Idok". Nie ma złudzeń, że wcześniej czy później uchodźcy przybędą na Węgry, które będą musiały ich przyjąć pod naciskiem UE.