Korespondencja z Rzymu
Telewizja publiczna RAI wyemitowała na początku głównych wiadomości kilkuminutowy wywiad z premierem. Matteo Renzi powiedział: – Skończyły się czasy, w których Unia udzielała nam lekcji i zadawała zadania domowe do odrobienia. Chodzi o to, że Unii nie podoba się włoska ustawa budżetowa na bieżący rok, zakładająca minimalne przekroczenie uzgodnionego wcześniej limitu deficytu budżetowego (2,4 proc. PKB). Przewodniczący Eurogrupy Holender Jeroen Dijsselbloem oświadczył, że Italia nie może już po raz trzeci łamać swoich zobowiązań.
Renzi w dalszej części wywiadu mówił, że USA dzięki elastycznej polityce finansowej wyszły szybko z kryzysu, natomiast wiele krajów Unii, w tym Włochy, z powodu błędnej polityki rygoru narzuconego przez Niemcy nadal w nim tkwią. Dodał, że jego rząd przeprowadził wiele potrzebnych reform i wobec Brukseli Italia jest teraz w porządku, co daje jej prawo domagać się zmian i reform w Unii.
Włoski premier nie mówi o tym po raz pierwszy, ale specjalna, długa wypowiedź dla najliczniej oglądanego we Włoszech programu informacyjnego świadczy, że jest zdeterminowany. Jak się domyślają włoscy komentatorzy, Renzi chciał w ten sposób wysłać mocny sygnał Brukseli, wpłynąć na opinię publiczną, a także przygotować Włochów na dalsze starcia z Unią i Berlinem, jeśli włoskie dezyderaty nie zostaną spełnione.
Nie chodzi tylko o deficyt, ale o niemiecki dyktat w Unii. 18 grudnia podczas unijnego szczytu w Brukseli, gdy Niemcy odrzuciły włoską propozycję utworzenia wspólnego funduszu gwarantującego depozyty bankowe obywateli Unii, Renzi wypalił: – Nie opowiadajcie nam, droga Angelo, że Niemcy się wykrwawiają dla Europy.