Reklama

Grecy nie kontrolują uchodźców

Rząd w Atenach ma kilka miesięcy na poprawę kontroli na granicy. Pod groźbą wykluczenia Grecji z Schengen.

Aktualizacja: 04.02.2016 20:40 Publikacja: 03.02.2016 18:26

Grupa uchodźców po przybyciu do Pireusu z wysp Lesbos i Chios, na które dotarli z Turcji

Grupa uchodźców po przybyciu do Pireusu z wysp Lesbos i Chios, na które dotarli z Turcji

Foto: AFP, Louisa Gouliamaki

Z ponad miliona imigrantów, którzy w roku ubiegłym dotarli do Europy, ponad 850 tys. po raz pierwszy postawiło stopę na naszym kontynencie w Grecji. Najczęściej na jednej z wysp odległych o niewiele kilometrów od wybrzeży Turcji.

Zewnętrze granice Unii na tym odcinku Morza Egejskiego właściwie nie istnieją. Frontex dopiero niedawno zdecydował o wzmocnieniu swej obecności w tym regionie. Ale główny ciężar spoczywa na państwie w pewnym sensie frontowym, jakim jest Grecja.

Unia ma jednak do niej poważne zastrzeżenia. Komisja Europejska zaakceptowała właśnie 23-stronicowy raport na ten temat. Został przekazany do oceny krajom członkowskim. Po jego przyjęciu przez kwalifikowaną większość państw Komisja wyznaczy Atenom trzy miesiące na usunięcie wszystkich niedostatków. Jeżeli to nie nastąpi, Grecja może zostać wykluczona ze strefy Schengen. – Może to być pierwszy krok prowadzący do Grexitu z przyczyn finansowych – tłumaczy „Rz" Antonis Klapsis z Instytutu Konstantinosa Karamanlisa dla Demokracji w Atenach.

Największe wątpliwości KE budzi fakt, że greckie władze nie rejestrują przybyszów, starając się jak najszybciej odstawić ich na granicę z Macedonią, czyli na szlak bałkański. Tymczasem wśród imigrantów znajdują się nierzadko najemnicy tzw. Państwa Islamskiego, którzy wykorzystują tę drogę, aby bezpiecznie wrócić do Europy. Bez rejestracji imigrantów nie sposób tworzyć planów opanowania kryzysu.

Przyczyn braku rejestracji jest wiele. Tak np. na wyspie Chios, na którą do października ubiegłego roku przybyło 67 tys. uchodźców, z czterech maszyn do rejestracji działały tylko dwie. Na wyspie Samos przez wiele tygodni nie sprawdzano w sposób należyty paszportów, gdyż urzędnik, który potrafił posługiwać się odpowiednim sprzętem, był na urlopie. W wielu miejscach danych zarejestrowanych osób nie udało się wprowadzić do systemu, gdyż zawiodły łącza internetowe. Nie działały urządzenia do pobierania odcisków palców, więc używano atramentu lub podejmowano decyzje, aby kontrolę ograniczyć do dorosłych mężczyzn.

Reklama
Reklama

Nie powstał też ani jeden tzw. hot spot, czyli centrum rejestracji i pobytu uchodźców przed ich dalszą podróżą w głąb Europy. Greckie władze nie deportowały też ani jednego imigranta, co ma być najlepszym dowodem na to, w jaki sposób traktują swe zobowiązania. Taką ocenę przygotowali inspektorzy UE, którzy odwiedzili w listopadzie ubiegłego roku miejsca, do których przybywa najwięcej imigrantów.

– Nie chodzi o brak środków finansowych, lecz o indolencję lewicowego rządu Aleksisa Ciprasa, którego założenia ideologiczne są sprzeczne z wymogami zbyt rygorystycznego podejścia do imigrantów – mówi Antonis Klapsis. W dodatku władze lokalne na wyspach wynajdują wiele argumentów przeciwko lokalizacji na ich terenie hot spotów w obawie, że pozostaną tam na stałe. Raz po raz pojawiają się informacje, że przygotowywane jest porozumienie, na mocy którego zagraniczni wierzyciele Grecji byliby gotowi do umorzenia znacznej części długów w zamian za przyjęcie wielu tysięcy imigrantów. – Pomysł absurdalny – ocenia Klapsis.

Rząd nie przyjmuje krytyki UE do wiadomości. – Taktyka obliczona na przerzucenie na Grecję odpowiedzialności nie świadczy o poszukiwaniu rozwiązania problemu o wymiarach historycznych – twierdzi Olga Gerowassili, rzeczniczka rządu. Zdaniem Aten problem uchodźców musi zostać rozwiązany na szczeblu europejskim i w porozumieniu z Turcją.

Ze wspomnianego raportu UE wynika, że nie ma żadnej współpracy pomiędzy władzami Turcji i Grecji. – To niestety wynik animozji historycznych i ujawniającej się raz po raz otwartej wrogości – tłumaczy „Rz" Emre Gönen, politolog z uniwersytetu Bilgi w Stambule. W jego opinii nie ma mowy o wprowadzeniu skutecznej kontroli na wodach Morza Egejskiego. Turcja nie może także siłą powstrzymać imigrantów od prób przedostania się do Grecji. I to mimo pomocy UE w wysokości 3 mld euro na poprawę warunków bytowania w tym kraju uchodźców z Syrii, co miałoby ich odwieść od próby przedostania się do Europy.

Uchodźcy są przy tym obiektem zainteresowania całego potężnego przemysłu przemytniczego. Władze nie robią nic, aby ukrócić ten proceder. W ubiegłym roku aresztowano zaledwie ok. 150 osób pod zarzutem pomocy w nielegalnym przekraczaniu granicy. – Nawet gdyby zlikwidowano wszystkie szajki przemytnicze, gumowe łodzie będą nadal do kupienia w supermarketach – mówi Emre Gönen. Z tureckiej plaży na wyspę Chios jest zaledwie kilka kilometrów. W styczniu tego roku przybyło na greckie wyspy 52 tys. osób. To niemal tyle samo co w lipcu ubiegłego roku, przy dobrej pogodzie i spokojnym morzu.

Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1392
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1391
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1388
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1387
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1386
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama