Nie wiadomo oczywiście, czy pani Marine Le Pen zostanie w maju prezydentem Francji, lecz wszystko wskazuje na to, że wygra pierwszą turę wyborów prezydenckich pod koniec kwietnia tego roku. Sądząc po sondażach, przegrać powinna w drugiej turze 7 maja.
Nie wiadomo jednak, z kim miałaby przegrać. Może to być były minister gospodarki Emannuel Macron lub były konserwatywny premier François Fillon, który odzyskuje powoli teren po katastrofalnym spadku notowań wywołanym skandalem fikcyjnego zatrudnienia swej żony i dzieci. Skandal ten sprawił, że 39-letni Macron nagle wypłynął w sondażach.
Otrzymał właśnie dość nieoczekiwaną pomoc ze strony Françoisa Bayrou, znanego polityka z politycznego centrum, który ma za sobą już trzy kampanie prezydenckie. 65-letni Bayrou wie, że nie ma szans na prezydenturę, ale mógłby zostać premierem, gdyby prezydentem został Macron. Jego elektorat ocenia się obecnie na 5–6 proc. i gdyby jedynie połowa zwolenników Bayrou oddała głosy na Macrona, mogłoby mu to pomóc pokonać Fillona w pierwszej rundzie i doprowadzić do starcia z szefową Frontu Narodowego.Tym bardziej że były premier ma po sondażowej zapaści obecnie minimalną przewagę 1–2 punktów procentowych nad byłym ministrem. We wszystkich sondażach pani Le Pen ma znaczną przewagę sięgającą 5–7 punktów procentowych nad dwoma najpoważniejszymi konkurentami. W drugiej rundzie jednak zarówno Macron, jak i Fillon nie mieliby większych problemów z pokonaniem szefowej Frontu Narodowego.
To wszystko teoria, chociaż poparta sondażami. – Mamy do czynienia z nowym zjawiskiem w postaci rosnącej niechęci do establishmentowych elit politycznych, co przy zachowaniu twardego elektoratu Marine Le Pen wzmocnionego głosami wyborców sfrustrowanych może doprowadzić Le Pen do ostatecznego zwycięstwa – tłumaczy „Rzeczpospolitej" prof. Georges Mink, politolog z Université Paris Ouest oraz Kolegium Europejskiego w Natolinie. To jednak nie oznacza, że automatycznie Front Narodowy musiałby wygrać czerwcowe wybory do Zgromadzenia Narodowego. Wtedy mielibyśmy do czynienia z kohabitacją, co w pewnym stopniu ograniczyłoby możliwości działania pani prezydent. Mogłaby jednak bez przeszkód rozpisać zapowiadane referendum w sprawie wystąpienia Francji ze strefy euro. Z nieznanym skutkiem dla Francji i przyszłości Unii Europejskiej.
Na razie jednak Marine Le Pen ma kłopoty. Francuskie władze przeprowadziły właśnie rewizję w siedzibie francuskiego Frontu Narodowego w Nanterre. Odbyła się kilka dni temu, gdy szefowa Frontu i kandydatka na prezydenta Marine Le Pen gościła w Libanie. Była to ważna dla niej wizyta, gdyż tysiące francuskich wyborców ma libańskie korzenie. W dodatku po raz pierwszy została przyjęta przez urzędującego szefa obcego państwa, co ma niemałe znaczenie wizerunkowe w kontekście wyborczym.