Wygląda na to, że czas romantycznych jesiennych wieczorów spędzanych przy rozpalonym kominku dobiega końca. Szkoda, bo zawsze kojarzyło się to z czymś przyjemnym, ciepło ognia ogrzewało dłonie i umilało życie. Nie jest przypadkiem, że cykl radiowych wywiadów emitowanych przed laty w jednej z publicznych rozgłośni, w których Krzysztof Czabański rozmawiał z prezesem PiS Jarosławem Kaczyńskim, nosił tytuł „Rozmowy przy kominku".
Ale teraz z tym koniec, przynajmniej w miastach Mazowsza i przynajmniej w dni, gdy poziom smogu będzie wysoki. Wszystko przez uchwalony w sejmiku wojewódzkim program ochrony powietrza, który zakazuje „rekreacyjnego" używania kominków opalanych drewnem. Choć gdy kominek na drewno to jedyna forma ogrzewania, to nikt nie zakaże mieszkańcom używania go w chłodne dni. To element szerszej strategii ekologicznej.
Czytaj także: Jest smog - i kominek na Mazowszu zakazany
Po głębszym zastanowieniu i wyzwoleniu się ze stereotypów trudno nie przyklasnąć tej decyzji, która ma nas zachęcić do zmiany przyzwyczajeń. Kogo najboleśniej dotknie zakaz? Pewnie przede wszystkim mieszkańców dobrze wyposażonych domów, którzy mają romantyczne dusze i czasem rozpalają w kominku dla przyjemności. Chyba można się bez tego obejść. Może w miejsce dziury po palenisku da się wkomponować telewizor?
Prawo jest szanowane, gdy jest skuteczne. A z egzekucją przepisów może być problem, bo o ile w miastach mandaty za palenie w kominkach mogą wlepiać strażnicy miejscy, o tyle w gminach, gdzie straży nie ma, takie prawo przysługuje tylko urzędnikowi w asyście policji i trudno zakładać, że samorządowcy pod rękę z mundurowymi z radością przystąpią do penetracji osiedli w poszukiwaniu nielegalnych palenisk. A lekceważenie przepisów może doprowadzić do ich ośmieszenia. To by zniweczyło ten słuszny pomysł.