Pięćdziesięciu obywateli będzie mogło zgłosić gminie lub inspektorowi ochrony środowiska uciążliwość zapachową.
Będzie się można skarżyć na osoby fizyczne czy rolników – w tym wypadku mieszkańcy zawiadomią gminę. Ze skargą na firmy czy też fermy niespełniające odorowych standardów, a wymagające ekologicznych pozwoleń, trzeba się będzie zwrócić do inspekcji ochrony środowiska.
– Po raz pierwszy przepisy tak ostro traktują podmioty, które korzystają ze środowiska w powszechnym zakresie – mówi Joanna Wilczyńska, ekspert z opolskiej firmy Atmoterm SA zajmującej się ochroną środowiska. Do konsultacji społecznych trafił projekt ustawy antyodorowej. To kolejna próba rozwiązania problemów mieszkańców sąsiadujących z rozsiewającymi przykrą woń fermami hodowlanymi, wysypiskami czy fabrykami. Do poprzedniej, sprzed roku, zarówno eksperci, jak i organizacje społeczne mieli sporo zastrzeżeń.
Jedna trzecia skarg trafiających obecnie do inspektorów ochrony środowiska dotyczy właśnie uciążliwości zapachowych. Trudno jednak z tym walczyć, bo Polska wciąż nie dopracowała się przepisów antyodorowych. Inspektorzy ochrony środowiska nie mają więc metod jednoznacznie określających, czy zakład rzeczywiście jest uciążliwy. Bardzo często bowiem mimo przykrego zapachu nie ma przekroczeń dopuszczalnych norm zanieczyszczeń i nie można ukarać winnego przykrych zapachów.
Gdyby nowe przepisy weszły w życie, byłoby łatwiej. Załączniki do ustawy dokładnie opisują procedury, na podstawie których można ustalić uciążliwość. Dużą rolę odgrywają w nich zarówno matematyczne obliczenia, jak i ludzki węch. W terenie badania prowadzić będą sześcioosobowe grupy. Każdy z członków ma mieć ukończone 16 lat. Ustawa odwołuje się też do istniejących już przepisów, m.in. normy PN-EN 13725 dotyczącej jakości powietrza.