Opłata recyklingowa od sprowadzanych samochodów miała zniknąć w połowie tego roku. Kierowcy, handlarze, właściciele komisów już zacierali ręce. Koszty związane z rejestracją samochodu byłyby bowiem niższe o 500 zł. Tak się jednak nie stanie. Podczas prac w podkomisji sejmowej zajmującej się rządowym projektem nowelizacji ustawy o recyklingu pojazdów wycofanych z eksploatacji wydłużono termin wejścia w życie noweli do 1 stycznia 2017 r. I do tego dnia pozostanie obowiązek wnoszenia opłat recyklingowych na konto Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej.
Igranie z Komisją
Szkopuł w tym, że opłaty recyklingowe są niezgodne z przepisami Unii Europejskiej. Jesienią zeszłego roku Komisja Europejska miała już skierować skargę na Polskę do Trybunału Sprawiedliwości UE m.in. dlatego, że recykling pojazdów nie powinien być finansowany z kieszeni osób fizycznych. Wydłużenie przez posłów funkcjonowania opłat może narazić nas na skierowanie sprawy do TS UE, a tym samym na kary.
– Nie protestowałem, gdy posłowie zaproponowali przedłużenie obowiązywania obecnych rozwiązań do 2017 r. m.in. dlatego, że dzięki temu dłużej będą funkcjonowały dopłaty dla stacji demontażu pojazdów – mówi „Rzeczpospolitej" Janusz Ostapiuk, wiceminister środowiska.
Dodaje, że w zeszłym tygodniu miał też spotkanie w Komisji Europejskiej, gdzie przedstawił projekt zmian w ustawie z odroczonym wejściem w życie nowych przepisów. – Jeżeli pojawią się zastrzeżenia, to zdążymy jeszcze przed zakończeniem prac parlamentarnych przywrócić wcześniejsze wejście w życie nowelizacji – przekonuje wiceminister.
Część pieniędzy z opłat jest przeznaczana na dopłaty dla przedsiębiorców prowadzących stacje demontażu pojazdów. Z tym że skorzystanie z takich środków jest ograniczone m.in. limitami dla pomocy de mninimis. W konsekwencji nie każdy i nie cały czas może sięgnąć po dodatkową gotówkę. Część opłat idzie też do gmin, które zajmują się usuwaniem porzuconych pojazdów.