Mieszkaniec Cybinki w Lubuskiem w sobotę 29 lutego wracał z Niemiec. Z autobusu wysiadł na granicy w Świecku. Tam przesiadł się do prywatnego auta i wrócił do domu. Źle poczuł się w poniedziałek, zadzwonił do powiatowego sanepidu – zgłosił objawy grypopodobne i przekazał informację o powrocie z miejsca, gdzie jest ognisko koronawirusa. Wysłano po niego specjalną karetkę i przewieziono na oddział zakaźny szpitala w Zielonej Górze. – W środę o godz. pierwszej w nocy otrzymaliśmy wynik potwierdzający, że jest to pacjent dodatni – mówi Marek Działoszyński, prezes szpitala w Zielonej Górze.
Cztery osoby z rodziny chorego objęto kwarantanną domową, poddano je testom na obecność wirusa (nie ma jeszcze wyników). – Są w domach, powiatowy lekarz sanitarny raz dziennie dzwoni do nich z pytaniem, czy mają jakieś objawy, kaszel, temperaturę – mówi nam Aleksandra Chmielińska-Ciepły, rzeczniczka wojewody lubuskiego.
Zlokalizowano też wszystkich pasażerów autobusu, którzy jechali z zakażonym mężczyzną. Ich listę przekazał przewoźnik, firma Sindbad. Podróżni są mieszkańcami aż 15 powiatów, ale wśród nich było także dwóch Niemców, którzy wysiedli przed granicą.
– Pracownicy powiatowych sanepidów docierają już do tych osób. Wszyscy zostaną poddani kwarantannie. Bilety były imienne, w związku z czym wszystkie osoby zostały zidentyfikowane. Kierowcy już zostali objęci kwarantanną, a autobus zdezynfekowano – mówi nam Wojciech Andrusiewicz, rzecznik Ministerstwa Zdrowia.
Autokar na trasie do miast północnej Polski zabierał pasażerów z Bonn, Dusseldorfu, Essen, Hamm, Bielefeld. Przejechał przez całą Polskę. Potem – już bez pasażerów – dotarł do bazy w Wejherowie.